Może i byłam
kiedyś cudownym dzieckiem. A może miałam nawet wspaniałe dzieciństwo? Kiedyś
być może byłam pełna miłości, ale gdzie to wszystko podziało się teraz? Umarło.
Śmiercią tragiczną i bolesną – tak samo jak i ja. I choć może byłam
nieoszlifowanym diamentem, dziś nie jestem warta nawet najmniejszej ceny, nie
jestem warta niczego. Przykro jest myśleć o przeszłości wiedząc, że przed nami
nie ma już nic. Mnie czeka jedynie śmierć i wszystko, co nastąpi po tym, bez
względu na to czy będzie to piekło czy niebo. Wszystko będzie lepsze od tego
ziemskiego padołu. Najgorsza w tym wszystkim jest jednak myśl, że sama
zgotowałam sobie taki los. Świadomie podjęłam decyzje i skrupulatnie szłam tą
drogą. Smutne, prawda?
Pusty pokój do którego już przywykłam jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak przytłaczający. Ściany jakby z sekundy na sekundę były coraz bliżej mnie, słyszałam wyraźnie dźwięki, które istnieć nie powinny, co gorsza widziałam je. Każda nuta wywoływała przed moimi oczami pojawianie się kolorów. John mówił, ze w skrajnym przypadku psychozy mogą wystąpić synestezje, czy coś ze mną nie tak? Zawsze byłam inna, ale teraz jestem inna inaczej. Ręce trzęsły mi się i pociły, a wzdłuż kręgosłupa przechodziły nieprzyjemne prądy. Czy to ja wariowałam, czy to znowu mój ćpuńkski organizm przypominał o sobie?
- Lana! – usłyszałam tuż przy uchu i od razu się wzdrygnęłam.
- Jak zawsze się spóźniłaś
- To nie tak jak myślisz. Musiałam coś załatwić.– matka jak zawsze zaczęła się usprawiedliwiać, chociaż doskonale wiedziała, ze jej słowa nigdy nie miały dla mnie znaczenia. Co gorsza ona dla mnie nie miała znaczenia.
- Czego chciałaś?- bez zastanowienia weszłam jej w słowo. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą i móc powiedzieć Carterowi, że rozmowę z Cheryl jako jeden z punktów mojej terapii już przeszłam.
- Zobaczyć cię i porozmawiać, tak dawno się nie widziałyśmy – westchnęła i położyła dłoń na moim ramieniu. Zapewne gdybym teraz widziała jej twarz uśmiechnęłaby się do mnie ze współczuciem czego nienawidziłam. Nie mogłam znieść na sobie wzroku ludzi, który patrzyli na mnie z żalem i łaską.
- My już od dawna nie mamy o czym rozmawiać. – syknęłam i gwałtownie odwróciłam się w jej stronę po czym spojrzałam w jej oczy. Widziałam w nich smutek, a może nawet tęsknotę. Przez to wszystko poczułam zawrót w głowie. Głowie pełnej myśli, w której brakowało już na nie miejsca. – Więc z łaski swojej daj mi spokój.
- Córeczko… - zaczęła niepewnie Cheryl, a z nerwów bawiła się swoimi długimi i szczupłymi palcami. Jak dla mnie wyglądała dosyć żałośnie.
- Twoja córeczka umarła już dawno, rozumiesz?! – syknęłam przez zaciśnięte zęby i wbiłam w nią przeszywające spojrzenie.
Dlaczego ja jej aż tak nienawidziłam? Aha, waśnie sobie przypomniałam. Bo mnie zostawiła w chwili kiedy potrzebowałam jej najbardziej, bo od zawsze przymykała oko na wybryki Marca i zdawała się być niewzruszona na moją rozpacz. Od najmłodszych lat starannie niszczyła mi życie, więc dlaczego teraz miałabym jej wybaczyć i udawać, ze nic się nie wydarzyło? Stało się z byt wiele by od tak zapomnieć o tym co było – bruzdy na moim sercu są zbyt głębokie by od tak się zabliźniły.
- Lana przecież wiesz, że chcę tylko twojego dobra – spokój w jej głosie był wręcz nie do zniesienia. Jak można być opanowanym w takiej sytuacji? Jak ona mogła być taka niewzruszona, kiedy we mnie po prostu gotowała się krew.
- Przestań pieprzyć! – zawyłam i złapałam się za głowę, zwijając się przy tym w kłębek. Poczułam ogromny ból żołądka, a serce jak szalone zaczęło bić w piersi. – Te tw3oje gadki wpędzają mnie w chorobę! – mruknęłam z wyrzutem patrząc spod przymrużonych powiek na Cheryl. W oczach wezbrały się łzy, sama nie wiedziałam czy były to te bezradności czy może bólu.
- Lana do jasnej cholery ćpałaś jak szalona! Potrafiłaś tygodniami nie bywać w domu, albo wracać tylko na chwilę by wynieść coś i znowu się ućpać. Nie słuchałaś mnie, Marca, rozmowy ze szkolnym pedagogiem też nie pomagały. Wagarowałaś i oblewałaś kolejne lata nauki, stawałaś się co raz gorsza, zupełnie jakbyś oszalała! – piszczała machając przy tym rękami, a ja wpatrywałam się w nią ze zdziwieniem i słuchałam jej dziwnego monologu. – Na początku starałam się to ignorować myśląc, że to tylko twoje szczeniackie wybryki, które się szybko skończą. Ale ten koszmar trwa już ponad cztery lata! – w odpowiedzi na jej słowa tylko cicho prychnęłam i ostatkiem sił uniosłam się na łokciach chcąc mieć lepszy widok na kobietę.
- A co ty sobie myślałaś pozwalając swojemu przydupasowi mnie gwałcić? – spojrzałam na nią z rządzą mordu w oczach, ale szybko kontynuowałam widząc, ze brunetka otwiera usta by mi odpowiedzieć. – I nawet się nie waż mówić mi tu pięknych słów, że nie wiedziałaś, bo gdybyś wiedziała, to byś zareagowała. Nie zareagowałabyś! Postawiłaś jego ponad mnie i byłaś gotowa zapłacić nawet najwyższą cenę za utrzymanie go przy sobie. – przerwałam na chwilę ponieważ od spazmatycznego płaczu zabrakło mi już tchu w piersiach. – Szkoda, że tą ceną byłam ja – dopowiedziałam sekundę później i szybko wyszłam z pokoju.
Pusty pokój do którego już przywykłam jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak przytłaczający. Ściany jakby z sekundy na sekundę były coraz bliżej mnie, słyszałam wyraźnie dźwięki, które istnieć nie powinny, co gorsza widziałam je. Każda nuta wywoływała przed moimi oczami pojawianie się kolorów. John mówił, ze w skrajnym przypadku psychozy mogą wystąpić synestezje, czy coś ze mną nie tak? Zawsze byłam inna, ale teraz jestem inna inaczej. Ręce trzęsły mi się i pociły, a wzdłuż kręgosłupa przechodziły nieprzyjemne prądy. Czy to ja wariowałam, czy to znowu mój ćpuńkski organizm przypominał o sobie?
- Lana! – usłyszałam tuż przy uchu i od razu się wzdrygnęłam.
- Jak zawsze się spóźniłaś
- To nie tak jak myślisz. Musiałam coś załatwić.– matka jak zawsze zaczęła się usprawiedliwiać, chociaż doskonale wiedziała, ze jej słowa nigdy nie miały dla mnie znaczenia. Co gorsza ona dla mnie nie miała znaczenia.
- Czego chciałaś?- bez zastanowienia weszłam jej w słowo. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą i móc powiedzieć Carterowi, że rozmowę z Cheryl jako jeden z punktów mojej terapii już przeszłam.
- Zobaczyć cię i porozmawiać, tak dawno się nie widziałyśmy – westchnęła i położyła dłoń na moim ramieniu. Zapewne gdybym teraz widziała jej twarz uśmiechnęłaby się do mnie ze współczuciem czego nienawidziłam. Nie mogłam znieść na sobie wzroku ludzi, który patrzyli na mnie z żalem i łaską.
- My już od dawna nie mamy o czym rozmawiać. – syknęłam i gwałtownie odwróciłam się w jej stronę po czym spojrzałam w jej oczy. Widziałam w nich smutek, a może nawet tęsknotę. Przez to wszystko poczułam zawrót w głowie. Głowie pełnej myśli, w której brakowało już na nie miejsca. – Więc z łaski swojej daj mi spokój.
- Córeczko… - zaczęła niepewnie Cheryl, a z nerwów bawiła się swoimi długimi i szczupłymi palcami. Jak dla mnie wyglądała dosyć żałośnie.
- Twoja córeczka umarła już dawno, rozumiesz?! – syknęłam przez zaciśnięte zęby i wbiłam w nią przeszywające spojrzenie.
Dlaczego ja jej aż tak nienawidziłam? Aha, waśnie sobie przypomniałam. Bo mnie zostawiła w chwili kiedy potrzebowałam jej najbardziej, bo od zawsze przymykała oko na wybryki Marca i zdawała się być niewzruszona na moją rozpacz. Od najmłodszych lat starannie niszczyła mi życie, więc dlaczego teraz miałabym jej wybaczyć i udawać, ze nic się nie wydarzyło? Stało się z byt wiele by od tak zapomnieć o tym co było – bruzdy na moim sercu są zbyt głębokie by od tak się zabliźniły.
- Lana przecież wiesz, że chcę tylko twojego dobra – spokój w jej głosie był wręcz nie do zniesienia. Jak można być opanowanym w takiej sytuacji? Jak ona mogła być taka niewzruszona, kiedy we mnie po prostu gotowała się krew.
- Przestań pieprzyć! – zawyłam i złapałam się za głowę, zwijając się przy tym w kłębek. Poczułam ogromny ból żołądka, a serce jak szalone zaczęło bić w piersi. – Te tw3oje gadki wpędzają mnie w chorobę! – mruknęłam z wyrzutem patrząc spod przymrużonych powiek na Cheryl. W oczach wezbrały się łzy, sama nie wiedziałam czy były to te bezradności czy może bólu.
- Lana do jasnej cholery ćpałaś jak szalona! Potrafiłaś tygodniami nie bywać w domu, albo wracać tylko na chwilę by wynieść coś i znowu się ućpać. Nie słuchałaś mnie, Marca, rozmowy ze szkolnym pedagogiem też nie pomagały. Wagarowałaś i oblewałaś kolejne lata nauki, stawałaś się co raz gorsza, zupełnie jakbyś oszalała! – piszczała machając przy tym rękami, a ja wpatrywałam się w nią ze zdziwieniem i słuchałam jej dziwnego monologu. – Na początku starałam się to ignorować myśląc, że to tylko twoje szczeniackie wybryki, które się szybko skończą. Ale ten koszmar trwa już ponad cztery lata! – w odpowiedzi na jej słowa tylko cicho prychnęłam i ostatkiem sił uniosłam się na łokciach chcąc mieć lepszy widok na kobietę.
- A co ty sobie myślałaś pozwalając swojemu przydupasowi mnie gwałcić? – spojrzałam na nią z rządzą mordu w oczach, ale szybko kontynuowałam widząc, ze brunetka otwiera usta by mi odpowiedzieć. – I nawet się nie waż mówić mi tu pięknych słów, że nie wiedziałaś, bo gdybyś wiedziała, to byś zareagowała. Nie zareagowałabyś! Postawiłaś jego ponad mnie i byłaś gotowa zapłacić nawet najwyższą cenę za utrzymanie go przy sobie. – przerwałam na chwilę ponieważ od spazmatycznego płaczu zabrakło mi już tchu w piersiach. – Szkoda, że tą ceną byłam ja – dopowiedziałam sekundę później i szybko wyszłam z pokoju.
~*~
Zbyt wiele negatywnych emocji się we mnie kłębiło. Nie potrafiłam już sobie z nimi poradzić, czułam, że szatan, który siedzi mi pod skórą właśnie znalazł doby moment by wyjść na wierzch. Znów opanował mnie strach, ze wszą otaczały mnie głosy i ciemne postacie. Szeptały coś między sobą i co chwila śmiały się wytykając mnie swoimi palcami, zwieńczonymi dziwnym szponem. Nerwowo kręciłam głową i z przerażeniem się im przyglądałam. Otworzyłam szerzej oczy i dokładnie obserwowałam postacie w razie gdyby któraś chciała mnie zaatakować. Starałam się oddychać spokojnie, bo z każdą chwilą czułam coraz mocniejszy ból w mostku promenujący aż do lewej ręki. Moja arytmia w ostatnim czasie się pogłębiła, a na pewno stała się bardziej uciążliwa niż dotychczas.
- Nie! – wrzasnęłam, czując jak na moją talię oplata para silnych ramion. Zagryzłam mocno zębami dolną wargę rozcinając ją sobie w ten sposób.
- Ej mała nie szalej! – dopiero po chwili do moich uszu dotarły słowa wypowiedziane przez chłopaka. Dopiero w tedy wybrudziłam się z transu i zobaczyłam, ze dysze ciężko, moje ręce są mocno zaciśnięte na jego szyi, a paznokcie wbijają się w skórę.
Powoli opuściłam ręce, które trzęsły się jak jeszcze nigdy dotąd, szybkie i krótkie wdechy wcale nie pomagały mi się uspokoić, a dziwne spojrzenie chłopaka też w żaden sposób nie pomagało. Jedynym sposobem była ucieczka, ale jak na złość moje nogi jakby wrosły w ziemię i nie mogłam nawet drgnąć.
- Co się gapisz? – warknęłam oschle chcąc przerwać tę pulsującą ciszę, która męczyła mnie jeszcze bardziej niż ta niecodzienna sytuacja, która właśnie miała miejsce.
- Wybacz, że się gapię na osobę, która właśnie próbowała mnie udusić – zaśmiał się kpiąco po czym oparł się o ścianę, a ręce wsunął do kieszeni dresów. Chyba chciał wyglądać na pewnego siebie, szkoda tylko, że jego gierki w najmniejszym stopniu na mnie nie działają.
- Weź się odczep… - chciałam tu z pogardą rzucić jego imię, którego tak naprawdę nie znałam. – Kim ty właściwie jesteś?
- Dla ciebie mogę być nawet bogiem – przysunął się w moją stronę, a jedną z dłoni oparł o ścianę tuż obok mojej głowy.
Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie, a ja czułam, że zaraz oszaleje. W tym chłopaku było coś tak intrygującego, a ja bardzo pragnęłam to odkryć. Od zawsze pociągało mnie to, co nieprzyzwoite i niedostępne. Patrząc na to jak skończyłam, powinnam już dawno przestać łaknąć zakazanego owocu – nie umiałam.
- Słuchaj – przełknęłam głośno ślinę by pozbyć się dziwnego uścisku w gardle. Ten chłopak na prawdę działał na mnie dziwnie. – Masz… może heroinę?
- Z tego, co mi wiadomo nadal nie rozliczyliśmy się za ostatni raz – zaśmiał się melodyjnie i jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami. Teraz nasze ciała stykały się ze sobą, a klatki piersiowe podnosiły się w tym samym czasie by za chwilę równomiernie opaść.
Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i oblizał swoje usta językiem. Poczułam jak nogi pode mną miękną, a żołądek robi się jak z ołowiu. Po ciele znów przeszedł dziwny dreszcz, a na usta wkradł się nikły uśmiech.
- Czego chcesz w zamian?
- Ciebie.
Wow !!!! Świetny czekam na nn poinformuj mnie 3609021
OdpowiedzUsuńasdfghgfds boże to jest świetne *-* jestem ciekawa czy Lana da Justinowi, to czego chce. dodawaj szybko następny.
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńW następnym życzę sobie seksu, którego ona nie chce, ale z drugiej strony chce bardzo... wiesz o co chodzi? ;D
Ogólnie tooooo jest mega! Podoba mi się!
Więcej ćpania by mogło być w sumie... hahahaha (tak, pamiętam, że są na detoxie) xxxxxxxxx !!
Kocham <3 (i Ciebie i opko ;D )
Łaaaaaał. Ciekawe co dalej..że ona ma dać mu dupy? O.o A ta matka..co z niej za matka?! Współczuje Lanie z całego serca i nie dziwie się, że tak się uzależniła...
OdpowiedzUsuńLinexe.
w końcu zaczyna się coś między nimi dziać :D
OdpowiedzUsuńdobry rozdział, czekam na nn.
O kurcze! Ale ty to wszystko opisujesz szczegółowo, jak zachowuje się ćpun. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Już się nie mogę doczekać nn♥
OdpowiedzUsuńgbhfgjnghjmgm kocham
OdpowiedzUsuńomg jesteś genialna !
OdpowiedzUsuńpisz daleeeeeeej <3
OdpowiedzUsuńO Boshe ;o ♥
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie chociaż nie zaskoczyłaś hehe c:
Rozdział jest jak zwykle wspaniały, czekam na następny :3
Wooow :D
OdpowiedzUsuńOdda mu sie odda :P
Podoba mi sie jak zawsze. Dlaczego ty tak dobrze piszesz oddaj trochę talentu xD
I na przyszłość proszę uważać na literówki :)