Zacisnął
pięści i zmrużył oczy. Charakterystyczna zmarszczka, która pojawiła się na jego
czole jednoznacznie wskazywała na stan w jakim się znajdował.
- Co ty mówisz – mruknął i wbił przeszywające spojrzenie w swojego czarnoskórego przyjaciela. Oczekiwał słów pocieszenia, a zamiast tego Kenny opowiada mu takie rzeczy.
- Justin – zaczął spokojnym tonem, chcąc dotrzeć do Kanadyjczyka. – Widziałem ją wczoraj w Searsie z jakimś innym facetem. I uwierz nie wyglądali na przyjaciół. – mruknął i oparł głowę na otwartej dłoni.
- A możesz mi powiedzieć, co ty akurat tam robiłeś? – warknął brązowooki i w myślach już szukał podstępu jaki knuje jego pożal się Boże przyjaciel.
- Przecież wiesz, że moja siostra tam pracuje i byłem ją odebrać – prychnął zrezygnowany i pokręcił głową. – Ale to chyba nie jest istotne, co ja tam robiłem tylko, co robiła tam Cam.
- Przestań! – wrzasnął i z całej siły cisnął szklanką, którą trzymał w dłoni o podłogę.
Mocniej wbił się w skórzany fotel i ze łzami w oczach wpatrywał się w jeden martwy punkt za oknem. Westchnął ciężko i zacisnął usta w wąską linię. Burza myśli, które kołatały się pod czaszką szatyna przyprawiała go niemal o zawrót głowy. Szepty serca i wołanie rozumu. Cynizm w najczystszej postaci. Z jednej strony doskonale zdawał sobie sprawę, ze jego ostatnie zachowania mogły pchnąć Cam i ramiona obcego mężczyzny, jednak z drugiej pragnął wierzyć w to, ze Cam jest mu wierna.
- Dobrze wiesz, że nie mówię tego na złość tobie. – powiedział spokojnym głosem Kenny – Może powinieneś porozmawiać z Camil
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! – wycedził przez zaciśnięte zęby szatyn i szybko podniósł się z fotela.
Otrzepał swoje ubranie i dłonią przeczesał idealnie ułożone włosy. Odwrócił się na pięcie i nie siląc się na zbędne słowa pożegnania opuścił mieszkanie swojego przyjaciela. Nie chciał znać prawdy, wolał żyć w kłamstwie. Czuł ból, ale wiedział, że musi go przezwyciężyć. W końcu nie da się go ominąć, a życie ciągle przysparza nowych problemów.
Zaparkował swój ukochany samochód na parkingu obok butiku Camil i dziarskim krokiem skierował się do wejścia. Przekraczając prób pomieszczenia od razu uderzył go zapach ulubionych cynamonowych kadzideł blondynki, na co uśmiechnął się delikatnie. Rozejrzał się po sklepie i dostrzegając Emilly skrzywił się. Nigdy nie darzył tej dziewczyny wielką sympatią, a z oczywistych powodów teraz nie może nawet na nią patrzeć.
-Cam na zapleczu? – mruknął szybko i zawiesił wzrok na wieszakach z ubraniami. W tej chwili wszystko było ciekawsze niż utrzymanie kontaktu wzrokowego z kochanką jego dziewczyny.
- Nie było jej tutaj dziś – Emilly odpowiedziała obojętnym tonem nawet nie racząc spojrzeniem szatyna.
- Jak to?! – pisnął zdezorientowany i dopiero teraz spojrzał na dziewczynę.
- Normalnie, zadzwoniła rano, że mam coś ważnego do załatwienia i żebym ja dziś posiedziała. – wzruszyła ramionami i obeszła brązowookiego po czym skierowała się na zaplecze sklepu. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w nim w zbędne rozmowy.
Czym prędzej wybiegł ze sklepu i wsiadł do samochodu. Jak wariat pędził z niedozwoloną prędkością przecinając zatłoczone ulice Nowego Jorku. Krew w jego żyłach niemal się gotowała, a czerwone wypieki na twarzy jeszcze bardziej podkreślały jego złość.
- Głupia suka – mruknął pod nosem i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, tak, że aż pobielały mu knykcie. Pod nosem wypowiadał jeszcze wiele innych niezbyt przyjemnych epitetów pod adresem blondynki, przez myśl przeszło mu nawet zabranie rzeczy i wyprowadzenie się z domu, ale coś go powstrzymywało. Strach. Smutna perspektywa samotności.
Z trzaskiem zamknął frontowe drzwi mieszkania i trzęsąc się ze złości pobiegł do sypialni. Tak jak się spodziewał, zastał tam Camil, która prężyła się przed lustrem.
- Co ty wyrabiasz?! – warknął wściekły i zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem. Miał ochotę roztrzaskać jej głowę o jakiś tępy przedmiot, ale w przypływie racjonalnych myśli, powstrzymał się.
- O cześć kochanie – powiedziała wesoło blondynka i uśmiechnęła się promiennie w stronę swojego chłopaka. Jednak widząc jego minę zastygła w bezruchu.
- Gdzie idziesz? – mruknął zaciskając pięści i dokładnie obserwując każdy ruch dziewczyny. – Tylko nie kłam! – krzyknął
- Jak to gdzie? – zaśmiała się nerwowo – Na kolację z Emilly.
-Kłamiesz! – krzyknął i z całej siły zamachnął się i uderzył w ścianę. Emilly cała się zatrzęsła i z przerażeniem patrzyła na poczynania Kanadyjczyka.
-Justin o co ci chodzi? – zapytała i pokręciła głową.
Chłopak szybko dopadł do blondynki i zacisnął swoje silne dłonie na jej ramionach. Przerażona dziewczyna nie powiedziała nic tylko ze łzami w oczach patrzyła na szatyna. Justin jakby w amoku, wykrzykiwał niej różniejsze wyzwiska w stronę blondynki i potrząsał ją przy tym mocno.
- Justin, przestań!- pisnęła i starała się odepchnąć od siebie chłopaka. Na marne. Jego silne ręce niczym imadło zacisnęły się na jej wątłych ramionach. – Justin!
Chłopak w tej chwili jakby otrzeźwiał i widząc przerażenie na twarzy Camil, puścił ją. Kilka razy na przemian otwierał i zamykał usta starając się wymówić słowa przeprosin, jednak nie mógł. Zrezygnowany, z opuszczoną głową opuścił ich wspólną sypialnię.
- Co ty mówisz – mruknął i wbił przeszywające spojrzenie w swojego czarnoskórego przyjaciela. Oczekiwał słów pocieszenia, a zamiast tego Kenny opowiada mu takie rzeczy.
- Justin – zaczął spokojnym tonem, chcąc dotrzeć do Kanadyjczyka. – Widziałem ją wczoraj w Searsie z jakimś innym facetem. I uwierz nie wyglądali na przyjaciół. – mruknął i oparł głowę na otwartej dłoni.
- A możesz mi powiedzieć, co ty akurat tam robiłeś? – warknął brązowooki i w myślach już szukał podstępu jaki knuje jego pożal się Boże przyjaciel.
- Przecież wiesz, że moja siostra tam pracuje i byłem ją odebrać – prychnął zrezygnowany i pokręcił głową. – Ale to chyba nie jest istotne, co ja tam robiłem tylko, co robiła tam Cam.
- Przestań! – wrzasnął i z całej siły cisnął szklanką, którą trzymał w dłoni o podłogę.
Mocniej wbił się w skórzany fotel i ze łzami w oczach wpatrywał się w jeden martwy punkt za oknem. Westchnął ciężko i zacisnął usta w wąską linię. Burza myśli, które kołatały się pod czaszką szatyna przyprawiała go niemal o zawrót głowy. Szepty serca i wołanie rozumu. Cynizm w najczystszej postaci. Z jednej strony doskonale zdawał sobie sprawę, ze jego ostatnie zachowania mogły pchnąć Cam i ramiona obcego mężczyzny, jednak z drugiej pragnął wierzyć w to, ze Cam jest mu wierna.
- Dobrze wiesz, że nie mówię tego na złość tobie. – powiedział spokojnym głosem Kenny – Może powinieneś porozmawiać z Camil
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! – wycedził przez zaciśnięte zęby szatyn i szybko podniósł się z fotela.
Otrzepał swoje ubranie i dłonią przeczesał idealnie ułożone włosy. Odwrócił się na pięcie i nie siląc się na zbędne słowa pożegnania opuścił mieszkanie swojego przyjaciela. Nie chciał znać prawdy, wolał żyć w kłamstwie. Czuł ból, ale wiedział, że musi go przezwyciężyć. W końcu nie da się go ominąć, a życie ciągle przysparza nowych problemów.
Zaparkował swój ukochany samochód na parkingu obok butiku Camil i dziarskim krokiem skierował się do wejścia. Przekraczając prób pomieszczenia od razu uderzył go zapach ulubionych cynamonowych kadzideł blondynki, na co uśmiechnął się delikatnie. Rozejrzał się po sklepie i dostrzegając Emilly skrzywił się. Nigdy nie darzył tej dziewczyny wielką sympatią, a z oczywistych powodów teraz nie może nawet na nią patrzeć.
-Cam na zapleczu? – mruknął szybko i zawiesił wzrok na wieszakach z ubraniami. W tej chwili wszystko było ciekawsze niż utrzymanie kontaktu wzrokowego z kochanką jego dziewczyny.
- Nie było jej tutaj dziś – Emilly odpowiedziała obojętnym tonem nawet nie racząc spojrzeniem szatyna.
- Jak to?! – pisnął zdezorientowany i dopiero teraz spojrzał na dziewczynę.
- Normalnie, zadzwoniła rano, że mam coś ważnego do załatwienia i żebym ja dziś posiedziała. – wzruszyła ramionami i obeszła brązowookiego po czym skierowała się na zaplecze sklepu. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w nim w zbędne rozmowy.
Czym prędzej wybiegł ze sklepu i wsiadł do samochodu. Jak wariat pędził z niedozwoloną prędkością przecinając zatłoczone ulice Nowego Jorku. Krew w jego żyłach niemal się gotowała, a czerwone wypieki na twarzy jeszcze bardziej podkreślały jego złość.
- Głupia suka – mruknął pod nosem i mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, tak, że aż pobielały mu knykcie. Pod nosem wypowiadał jeszcze wiele innych niezbyt przyjemnych epitetów pod adresem blondynki, przez myśl przeszło mu nawet zabranie rzeczy i wyprowadzenie się z domu, ale coś go powstrzymywało. Strach. Smutna perspektywa samotności.
Z trzaskiem zamknął frontowe drzwi mieszkania i trzęsąc się ze złości pobiegł do sypialni. Tak jak się spodziewał, zastał tam Camil, która prężyła się przed lustrem.
- Co ty wyrabiasz?! – warknął wściekły i zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem. Miał ochotę roztrzaskać jej głowę o jakiś tępy przedmiot, ale w przypływie racjonalnych myśli, powstrzymał się.
- O cześć kochanie – powiedziała wesoło blondynka i uśmiechnęła się promiennie w stronę swojego chłopaka. Jednak widząc jego minę zastygła w bezruchu.
- Gdzie idziesz? – mruknął zaciskając pięści i dokładnie obserwując każdy ruch dziewczyny. – Tylko nie kłam! – krzyknął
- Jak to gdzie? – zaśmiała się nerwowo – Na kolację z Emilly.
-Kłamiesz! – krzyknął i z całej siły zamachnął się i uderzył w ścianę. Emilly cała się zatrzęsła i z przerażeniem patrzyła na poczynania Kanadyjczyka.
-Justin o co ci chodzi? – zapytała i pokręciła głową.
Chłopak szybko dopadł do blondynki i zacisnął swoje silne dłonie na jej ramionach. Przerażona dziewczyna nie powiedziała nic tylko ze łzami w oczach patrzyła na szatyna. Justin jakby w amoku, wykrzykiwał niej różniejsze wyzwiska w stronę blondynki i potrząsał ją przy tym mocno.
- Justin, przestań!- pisnęła i starała się odepchnąć od siebie chłopaka. Na marne. Jego silne ręce niczym imadło zacisnęły się na jej wątłych ramionach. – Justin!
Chłopak w tej chwili jakby otrzeźwiał i widząc przerażenie na twarzy Camil, puścił ją. Kilka razy na przemian otwierał i zamykał usta starając się wymówić słowa przeprosin, jednak nie mógł. Zrezygnowany, z opuszczoną głową opuścił ich wspólną sypialnię.
*
Leżała wtulona w umięśnione ciało
Dylana i dłonią na wyrzeźbionym torsie chłopaka rysowała niestworzone wzorki.
Zaśmiała się cicho kiedy chłopak z Nienacka delikatnie ugryzł ją w palec. Pstryknęła
go w nos i podniosła się otulając swoje nagie ciało satynową kołdrą.
-Dlaczego ty z nim ciągle jesteś? – zapytał Dylan dotykając jej pleców. Camil objęła ramionami nogi i na kolanach ułożyła głowę. Jej smutna twarz była teraz doskonale widoczna.
-Bo go kocham Dylan. – mruknęła i przymknęła powieki, nie chcąc pozwolić łzą na wydostanie się na zewnątrz. – On sobie beze mnie nie poradzi.
Brunem westchnął i zmierzył ją spojrzeniem. Chciał jej pomóc ale blondynka na swoje własny życzenie pakowała się w coraz to większe tarapaty. I nawet kolejne siniaki i pogarszający się stan psychiczny nie były wstanie nakłonić ją do zakończenia tego patologicznego związku.
- Cam, nie możesz pozwolić by tak cię traktował. – głaskał ją po plecach i po raz setny starał się do niej dotrzeć. Małymi kroczkami, ale zawsze.
-Błagam Dylan daj sobie spokój – burknęła i chciała wstać, jednak chłopak przytrzymał ją nie dając jej odejść.
- Czyli dla ciebie te wspólne noce, wszystkie razem spędzone chwile nic nie znaczą? – uniósł się i wpatrywał się w blondynkę oczekując wyjaśnień.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć, że ja musze mu pomóc?! – zakała cicho i spojrzała na bruneta załzawionymi oczami. – Uwierz mi, ze zasypiając każdego wieczora, że budząc się będę już bez serca, które wciąż go kocha i bez podświadomości, która ciągle mi o nim przypomina! – zawyła żałośnie i zaczęła się miotać po łóżku jak w transie. Dopiero silne ramiona bruneta, które szczelnie oplotły jej ciało pozwoliły stłumić głośny szloch.
- Rozumiem cię. Już spokojnie wszystko będzie dobrze. – sapnął zrezygnowany całując blond włosom w głowę. – Mam nadzieję, że pewnego dnia mnie też obdarzysz taką miłością.
Camil nie odpowiedziała już nic. Nigdy nie miała zamiaru robić brunetowi złudnych nadziei. Jednak zanim się spostrzegła zrobiła to zupełnie bezmyślnie.
Siedziała na jednej z kuchennych półek z kubkiem gorącej herbaty. Jej aromat roznosił się po całym pomieszczeniu, a jej ciepło po jej organizmie. Siedziała i patrzyła przez okno, za którym od dawna panuje zmrok. Mocniej ścisnęła kubek i pomyślała o szatynie. O jego pięknych słowach, obietnicach wiecznej miłości i szczęścia. Fakt, że blondynka siedzi teraz sama świadczy o tym, ze obietnicy nie dotrzymał. Camil z niewiadomych powodów ciągle zastanawiała się nad ich wspólnych życiem, ciągle zaprzątała sobie głowę postacią przystojnego Kanadyjczyka. Co teraz robi? Czy jak ona siedzi samotnie i rozmyśla o czymś ważnym? A może po porostu jest z kimś innym i jego nastrój jest świetny? Niebieskooka zastanawiała się czy kiedykolwiek na dłużej zagościła w jego głowie, myślach? Tak jak on, który od pierwszego dnia zagnieździł się w jej umyśle. Myślała, że powoli wyzbywała się uczuć do szatyna, jednak nie potrafiła wyłączyć go ze swojego świata. To on był jej światem. I mimo to, że ostatnio wiele rzeczy przestało się układać, a jej życie to istny bałagan, z którym Camil nie potrafi już sobie poradzić sama sprawił, ze właśnie teraz potrzebuje go jeszcze bardziej. Dziewczyna nie radzi sobie i pragnie obecności brązowookiego. By był blisko niej, złapał za rękę i trzymał ją mocno, tak aby czuła jego siłę.
- Camil, wracaj do łóżka! - usłyszała krzyk Dylana i westchnęła cicho.
- Już idę.
-Dlaczego ty z nim ciągle jesteś? – zapytał Dylan dotykając jej pleców. Camil objęła ramionami nogi i na kolanach ułożyła głowę. Jej smutna twarz była teraz doskonale widoczna.
-Bo go kocham Dylan. – mruknęła i przymknęła powieki, nie chcąc pozwolić łzą na wydostanie się na zewnątrz. – On sobie beze mnie nie poradzi.
Brunem westchnął i zmierzył ją spojrzeniem. Chciał jej pomóc ale blondynka na swoje własny życzenie pakowała się w coraz to większe tarapaty. I nawet kolejne siniaki i pogarszający się stan psychiczny nie były wstanie nakłonić ją do zakończenia tego patologicznego związku.
- Cam, nie możesz pozwolić by tak cię traktował. – głaskał ją po plecach i po raz setny starał się do niej dotrzeć. Małymi kroczkami, ale zawsze.
-Błagam Dylan daj sobie spokój – burknęła i chciała wstać, jednak chłopak przytrzymał ją nie dając jej odejść.
- Czyli dla ciebie te wspólne noce, wszystkie razem spędzone chwile nic nie znaczą? – uniósł się i wpatrywał się w blondynkę oczekując wyjaśnień.
- Czy ty nie potrafisz zrozumieć, że ja musze mu pomóc?! – zakała cicho i spojrzała na bruneta załzawionymi oczami. – Uwierz mi, ze zasypiając każdego wieczora, że budząc się będę już bez serca, które wciąż go kocha i bez podświadomości, która ciągle mi o nim przypomina! – zawyła żałośnie i zaczęła się miotać po łóżku jak w transie. Dopiero silne ramiona bruneta, które szczelnie oplotły jej ciało pozwoliły stłumić głośny szloch.
- Rozumiem cię. Już spokojnie wszystko będzie dobrze. – sapnął zrezygnowany całując blond włosom w głowę. – Mam nadzieję, że pewnego dnia mnie też obdarzysz taką miłością.
Camil nie odpowiedziała już nic. Nigdy nie miała zamiaru robić brunetowi złudnych nadziei. Jednak zanim się spostrzegła zrobiła to zupełnie bezmyślnie.
Siedziała na jednej z kuchennych półek z kubkiem gorącej herbaty. Jej aromat roznosił się po całym pomieszczeniu, a jej ciepło po jej organizmie. Siedziała i patrzyła przez okno, za którym od dawna panuje zmrok. Mocniej ścisnęła kubek i pomyślała o szatynie. O jego pięknych słowach, obietnicach wiecznej miłości i szczęścia. Fakt, że blondynka siedzi teraz sama świadczy o tym, ze obietnicy nie dotrzymał. Camil z niewiadomych powodów ciągle zastanawiała się nad ich wspólnych życiem, ciągle zaprzątała sobie głowę postacią przystojnego Kanadyjczyka. Co teraz robi? Czy jak ona siedzi samotnie i rozmyśla o czymś ważnym? A może po porostu jest z kimś innym i jego nastrój jest świetny? Niebieskooka zastanawiała się czy kiedykolwiek na dłużej zagościła w jego głowie, myślach? Tak jak on, który od pierwszego dnia zagnieździł się w jej umyśle. Myślała, że powoli wyzbywała się uczuć do szatyna, jednak nie potrafiła wyłączyć go ze swojego świata. To on był jej światem. I mimo to, że ostatnio wiele rzeczy przestało się układać, a jej życie to istny bałagan, z którym Camil nie potrafi już sobie poradzić sama sprawił, ze właśnie teraz potrzebuje go jeszcze bardziej. Dziewczyna nie radzi sobie i pragnie obecności brązowookiego. By był blisko niej, złapał za rękę i trzymał ją mocno, tak aby czuła jego siłę.
- Camil, wracaj do łóżka! - usłyszała krzyk Dylana i westchnęła cicho.
- Już idę.
Od autorki:
Jestem taka chora, a mimo to piszę ten rozdział. Jest to chyba najgorszy jaki kiedykolwiek napisałam, no cóż. Przygotowania do nowego opowiadania idą pełną parą ;) I wybaczcie, ale decyzję o tym, co będę tu pisać podjęłam sama, ale obiecuję, ze się was spodoba :3
Jestem taka chora, a mimo to piszę ten rozdział. Jest to chyba najgorszy jaki kiedykolwiek napisałam, no cóż. Przygotowania do nowego opowiadania idą pełną parą ;) I wybaczcie, ale decyzję o tym, co będę tu pisać podjęłam sama, ale obiecuję, ze się was spodoba :3
Eee tam, mi sie podoba chociaż myślałam o innych scenach w tym rozdziale czy coś ;3. Ale może być, pisz następny bejbe ;p ;*
OdpowiedzUsuńo kurczeeee... patologia.. naprawdę... ile razy jeszcze będę powtarzała to słowo w komentarzach na Twoim blogu? patologia, patologia, patologia! najpierw nawzajem się tam tłukli i wgl, później się zdradzali, później się pogodzili, później jeden tam zdradził drugiego, później na odwrót, teraz znowu, no ja pier..... naprawdę nie ogarniam, ale za to właśnie to jest takie fascynujące! ;o naprawdę, za każdym razem, gdy widzę, że opublikowałaś nowy rozdział, zastanawiam się co możesz w nim opisać. i dupa. zawsze mnie zaskoczyć. pozytywnie oczywiście. nie chcę Ci już za bardzo słodzić:D nawet nie wiedziałam, że planujesz zacząć nowe opowiadanie... 0.o ale to ma być Twoja decyzja i ja ją uszanuję nieważne jaka będzie. i tak będę czytać i tak xd nie pozbędziesz się mnie:D przykro mi:D no to czekam na następny!:D pozdrawiam, buziaki:*** [faulty-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuń:O
OdpowiedzUsuńI wiesz co? Nawet Aga teraz nie ma pojęcia jak chcesz to zakończyć! Pff, nienawidzę żyć w niewiedzy , a z drugiej strony nienawidzę kiedy wiem jakie jest zakończenie :D
A teraz apropo rozdziału (dla odmiany) ... no więc... jest mega! Ciekawe co czuje Dżasyn do cam i czy będzie jej w stanie wybaczyć, ba! czy się dowie o dylanie?
Chora, wieeem, ale i tak dobrze sobie radzisz. Iiiii pocieszę Cię, to nie jest najgorszy rozdział, był gorszy :D
Kończ to szybko iiiii publikuj w końcu nowe opko, bo też nie mogę się doczekać :D
<33333
Oesu co tu się dzieje .. masakra, mialam nadzieje, ze wszystko bedzie sie toczyc w dobrym kierunku , ale jest na odwrot .. lipa, ale coz ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn !
imaginary13
Nie wiem, czemu Justin się tak wścieka, w końcu sam zdradza ją z innymi dziewczynami. Jednak Camil również bez winy nie jest, jak dla mnie ten związek to po prostu patologia. Muszę przyznać (nie wiem, czy już Ci to mówiłam), że jest to pierwsze opowiadanie opisujące coś takiego, jakie kiedykolwiek czytałam, tym bardziej z Justinem w roli głównej.
OdpowiedzUsuńCo do szablonu - sama wszystko robię i jeśli chcesz, mogę przyjąć zamówienie, ale niestety niedługo wygasa mi ważność photoshopa, więc jeśli chciałabyś, abym zrobiła szablon na Twojego bloga, to musisz mi szybko dać znać, jaki powinien być (jeśli masz jakieś konkretne wymagania) i postaram się go zrobić :)
Szablon zrobiłam wstawiłam na http://probny-swiftonic.blogspot.com/ w poście jest dokładnie opisane jak wstawić. Mam nadzieję, że się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMi sie podoba baaaardzo.Fakt ze pisalas to gdy bylas chora sprawia ze pisze ten komentarz jeszcze bardziej :P Yyyyy to glupie xD
OdpowiedzUsuńKOcham cie Anzelino ii piekny rozdzial <3