Każdy marzy
o lataniu na własnych, nieskazitelnych, białych skrzydłach. O uniesieniu się w
przestworzach i możliwości zapomnienia o rozterkach, bólu, cierpieniu i wszechogarniającym
osamotnieniu. Przystojny Kanadyjczyk wcale tak bardzo nie odbiegał od ogółu,
również jego marzeniem był spokój. Serce mu pęka na myśl o tym, że najwyższy
czas wziąć się w garść i zaprzestać rozpamiętywać przeszłość. Już nic nie
będzie jak dawniej, pewne rzeczy tak po prostu ulegają zmianie.
Zadumany nad szklanką świeżej i pachnącej kawy, nawet nie zauważył wchodzącej do pomieszczenia blondynki. Dopiero słowa przywitania wyrwały go z letargu.
- Cześć. – mruknął niemrawo nawet nie patrząc na dziewczynę. Ciągle myślami błądził po krainie wspomnień. Skrzywił się nieznacznie zdając sobie sprawę, że właśnie w tej chwili okazuje swoją słabość.
- A ty jeszcze nie w pracy? – zagadnęła go Cam, widząc jego nietęgą minę. Mimo iż od jakiegoś czasu czuła swego rodzaju niechęć do chłopaka, to gdzieś głęboko w środku nadal go kochała i nie potrafiła przejść obok obojętnie.
- Zaraz wychodzę. – odburknął beznamiętnie, mieszając łyżeczką zimną już kawę. – A czemu pytasz? – poniósł wzrok i skierował swoje czekoladowe tęczówki wprost na ciało blondynki.
- Jesteś jakiś nieswój – wzruszyła obojętnie ramionami i szybko przesunęła się w stronę lodówki, gdzie nie sięgał jej przeszywający wzrok brązowookiego. – Ja już wychodzę! – zgrabnym ruchem wyjęła z lodówki butelkę wody i cmokając w powietrzu, krzyknęła na odchodne do chłopaka.
Pustym wzrokiem wpatrywał się w monitor komputera i opuszkami palców stukał o klawiaturę. Uważał, że praca, którą wykonuję jest niezwykle nużąca i poniżej jego godności, potrzeba adrenaliny, wielkich emocji zawsze była u chłopaka niezaspokojona. Jednak fakt, że właśnie ten niewielki zakład mechaniczny przynosił mu korzyści majątkowe, a bycie jego szefem dawało mu renomę sprawiły, że nadal z niej nie zrezygnował. Westchnął przeciągle i spojrzał na postać swojego czarnoskórego przyjaciela, który od dłuższego czasu stal w progu i bacznie obserwował Kanadyjczyka.
- Czego? – burknął Justin i jeszcze bardziej wbił się w swój wygodny, skórzany fotel.
Kenny jednak zamiast w jakikolwiek sposób odpowiedzieć chłopakowi zaśmiał się głupkowato i wszedł w głąb jego prezesowskiego gabinetu.
- No czego chcesz? – ponowił pytanie, lekko już zdenerwowany bynajmniej dziwnym zachowaniem swojego przyjaciela. Jednak kiedy zamiast konkretnej odpowiedzi znów usłyszał śmiech zdenerwował się już nie na żarty. Obrzucił nienawistnym spojrzeniem swojego towarzysza i wstał z siedzenia, po czym obszedł duże biurko i stanął obok mężczyzny. – No mów! – warknął wściekły i uderzył pięścią w dębowy blat biurka.
- No dobra, spokojnie kowboju! – murzyn roześmiał się w głos i uniósł ręce w geście poddania się. Jednak zanim powiedział cokolwiek przez chwilę wpatrywał się w Justina z szerokim uśmiechem na ustach. Jednak słysząc powarkiwania szatyna, postanowił dokończyć swoją wypowiedź. – Na dole stoi jakaś piękna blondynka – Kenny celowo zrobił chwilową pauzę, by zobaczyć minę swojego szefa i oczywiście kolejny raz zaśmiał się głośno. Czując jednak silne uderzenie w ramię speszył się nieco i zaczął mówić dalej. – Mówi, ze ma na imię Brooklyn i ma ważną sprawę do ciebie. – powiedział wszystko na jednym wdechu by nie marnować czasu zarówno swojego jak i Justina oraz by bardziej go nie denerwować. Brązowooki i tak od kilkunastu dni to istna bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem.
- Co? – wykrzyknął niemal z przerażeniem malującym się na twarzy. Przez sekundę nie wiedział co ma zrobić, jak powinien się zachować. Jednak po chwili namysłu, uspokoił się, przybrał swój kamienny wyraz twarzy i powolnym krokiem wrócił na swoje miejsce. – Wpuść ją. – mruknął do Kennego i gestem ręki pokazał mu, że ma opuścić pomieszczenie.
Patrząc na delikatnie kołyszące się biodra blondynki oblizał usta, a w jego głowie właśnie rodziły się coraz bardziej lubieżne myśli. Nie miał najmniejszego zamiaru słuchać wywodów Brook, gdyż to, co miała do powiedzenia było mało istotne. Z resztą blondynka nigdy nie miała do powiedzenia nic modrego, więc co miałaby się zmienić tym razem?
- Justin! – pisnęła kiedy po kilkunastu minutach zorientowała się, ze chłopak jej nie słucha za to z wielkim zapałem wpatruje się w jej krągłe piersi, które dziś wyglądały wyjątkowo korzystnie i niemal wylewały się z obcisłego topu. – Czy ty możesz mnie przez chwilę posłuchać? – tupnęła obcasem o płytki urażona tym, że Kanadyjczyk nie zwraca na nią zbyt wielkiej uwagi.
- Przestań pieprzyć i chodź tu – mruknął i nawet na sekundę nie odrywając wzroku od dekoltu dziewczyny skinieniem głowy pokazał by usiadła na jego kolanach.
Zadumany nad szklanką świeżej i pachnącej kawy, nawet nie zauważył wchodzącej do pomieszczenia blondynki. Dopiero słowa przywitania wyrwały go z letargu.
- Cześć. – mruknął niemrawo nawet nie patrząc na dziewczynę. Ciągle myślami błądził po krainie wspomnień. Skrzywił się nieznacznie zdając sobie sprawę, że właśnie w tej chwili okazuje swoją słabość.
- A ty jeszcze nie w pracy? – zagadnęła go Cam, widząc jego nietęgą minę. Mimo iż od jakiegoś czasu czuła swego rodzaju niechęć do chłopaka, to gdzieś głęboko w środku nadal go kochała i nie potrafiła przejść obok obojętnie.
- Zaraz wychodzę. – odburknął beznamiętnie, mieszając łyżeczką zimną już kawę. – A czemu pytasz? – poniósł wzrok i skierował swoje czekoladowe tęczówki wprost na ciało blondynki.
- Jesteś jakiś nieswój – wzruszyła obojętnie ramionami i szybko przesunęła się w stronę lodówki, gdzie nie sięgał jej przeszywający wzrok brązowookiego. – Ja już wychodzę! – zgrabnym ruchem wyjęła z lodówki butelkę wody i cmokając w powietrzu, krzyknęła na odchodne do chłopaka.
Pustym wzrokiem wpatrywał się w monitor komputera i opuszkami palców stukał o klawiaturę. Uważał, że praca, którą wykonuję jest niezwykle nużąca i poniżej jego godności, potrzeba adrenaliny, wielkich emocji zawsze była u chłopaka niezaspokojona. Jednak fakt, że właśnie ten niewielki zakład mechaniczny przynosił mu korzyści majątkowe, a bycie jego szefem dawało mu renomę sprawiły, że nadal z niej nie zrezygnował. Westchnął przeciągle i spojrzał na postać swojego czarnoskórego przyjaciela, który od dłuższego czasu stal w progu i bacznie obserwował Kanadyjczyka.
- Czego? – burknął Justin i jeszcze bardziej wbił się w swój wygodny, skórzany fotel.
Kenny jednak zamiast w jakikolwiek sposób odpowiedzieć chłopakowi zaśmiał się głupkowato i wszedł w głąb jego prezesowskiego gabinetu.
- No czego chcesz? – ponowił pytanie, lekko już zdenerwowany bynajmniej dziwnym zachowaniem swojego przyjaciela. Jednak kiedy zamiast konkretnej odpowiedzi znów usłyszał śmiech zdenerwował się już nie na żarty. Obrzucił nienawistnym spojrzeniem swojego towarzysza i wstał z siedzenia, po czym obszedł duże biurko i stanął obok mężczyzny. – No mów! – warknął wściekły i uderzył pięścią w dębowy blat biurka.
- No dobra, spokojnie kowboju! – murzyn roześmiał się w głos i uniósł ręce w geście poddania się. Jednak zanim powiedział cokolwiek przez chwilę wpatrywał się w Justina z szerokim uśmiechem na ustach. Jednak słysząc powarkiwania szatyna, postanowił dokończyć swoją wypowiedź. – Na dole stoi jakaś piękna blondynka – Kenny celowo zrobił chwilową pauzę, by zobaczyć minę swojego szefa i oczywiście kolejny raz zaśmiał się głośno. Czując jednak silne uderzenie w ramię speszył się nieco i zaczął mówić dalej. – Mówi, ze ma na imię Brooklyn i ma ważną sprawę do ciebie. – powiedział wszystko na jednym wdechu by nie marnować czasu zarówno swojego jak i Justina oraz by bardziej go nie denerwować. Brązowooki i tak od kilkunastu dni to istna bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem.
- Co? – wykrzyknął niemal z przerażeniem malującym się na twarzy. Przez sekundę nie wiedział co ma zrobić, jak powinien się zachować. Jednak po chwili namysłu, uspokoił się, przybrał swój kamienny wyraz twarzy i powolnym krokiem wrócił na swoje miejsce. – Wpuść ją. – mruknął do Kennego i gestem ręki pokazał mu, że ma opuścić pomieszczenie.
Patrząc na delikatnie kołyszące się biodra blondynki oblizał usta, a w jego głowie właśnie rodziły się coraz bardziej lubieżne myśli. Nie miał najmniejszego zamiaru słuchać wywodów Brook, gdyż to, co miała do powiedzenia było mało istotne. Z resztą blondynka nigdy nie miała do powiedzenia nic modrego, więc co miałaby się zmienić tym razem?
- Justin! – pisnęła kiedy po kilkunastu minutach zorientowała się, ze chłopak jej nie słucha za to z wielkim zapałem wpatruje się w jej krągłe piersi, które dziś wyglądały wyjątkowo korzystnie i niemal wylewały się z obcisłego topu. – Czy ty możesz mnie przez chwilę posłuchać? – tupnęła obcasem o płytki urażona tym, że Kanadyjczyk nie zwraca na nią zbyt wielkiej uwagi.
- Przestań pieprzyć i chodź tu – mruknął i nawet na sekundę nie odrywając wzroku od dekoltu dziewczyny skinieniem głowy pokazał by usiadła na jego kolanach.
*
Nerwowo
przestępowała z nogi na nogę stojąc pod jedną z większych nowojorskich
restauracji i nerwowo wyczekując pojawienia się Dylana. To już trzecie ich
spotkanie, które blondynka śmiało mogła nazwać randką. Ten dwudziestotrzyletni facet
zawrócił niebieskookiej w głowie. A ona? Uwielbiała to, co z nią robił. Pożerał
wzrokiem, tulił spojrzeniami, całował mrugnięciami powiek. Jego oczy czule
błądziły po jej ciele. Zachowywał się zupełnie jak Justin na samym początku.
- Witaj – usłyszała tuż przy uchu przyjemny, wysoki i męski głos Dylana.
Camil wykrzywiła usta w półuśmiechu i przyjęła niewielki bukiet swoich ukochanych różowych Greberów. Uraczyła bruneta delikatnym uśnięciem warg i łapiąc go pod rękę wmaszerowała wraz z nim do lokalu. Wyglądając niemal jak para zakochanych, którzy wymieniają czułe spojrzenia i szeptają sobie na ucho czułe słówka zajęli miejsce przy zarezerwowanym wcześniej stoliku i błyskawicznie złożyli zamówienia chcąc pozbyć się kelnera i móc nacieszyć się własnym towarzystwem.
- Jesteś śliczna – mruknął Dylan i założył za ucho Cam blond kosmyk który zawieruszył się na twarzy dziewczyny. Blondynka czując dotyk chłopaka spłonęła rumieńcem i kolejny raz się roześmiała. Brunet dzisiejszego dnia ciągle ją zabawiał zabawnymi opowieściami i dobrymi żartami. Camil mogła wreszcie oderwać się od swoich problemów i oczyścić zarówno umysł jak i serce ze wszystkich negatywnych emocji.
- A ty słodki. – odpowiedziała i zagryzła dolną wargę patrząc w zielone oczy swojego towarzysza. Wszystko w nim było inne od Justina i Camil doskonale wiedziała, że nie powinna go porównywać z brązowookim ale nie potrafiła inaczej. Jej całe życie, serce i ciało były przepełnione jego osobą i tak łatwo nie będzie umiała się go wyzbyć z własnych myśli. Zajęta własnymi myślami nawet nie zorientowała się kiedy wargi bruneta przylgnęły do jej ust i czule je muskały. Chłopak objął ją i przycisnął jej czoło do swojego, a blondynka starała się zapamiętać tę chwilę. Będzie jej potrzebować tak, jak potrzebuję się tlenu.
- Witaj – usłyszała tuż przy uchu przyjemny, wysoki i męski głos Dylana.
Camil wykrzywiła usta w półuśmiechu i przyjęła niewielki bukiet swoich ukochanych różowych Greberów. Uraczyła bruneta delikatnym uśnięciem warg i łapiąc go pod rękę wmaszerowała wraz z nim do lokalu. Wyglądając niemal jak para zakochanych, którzy wymieniają czułe spojrzenia i szeptają sobie na ucho czułe słówka zajęli miejsce przy zarezerwowanym wcześniej stoliku i błyskawicznie złożyli zamówienia chcąc pozbyć się kelnera i móc nacieszyć się własnym towarzystwem.
- Jesteś śliczna – mruknął Dylan i założył za ucho Cam blond kosmyk który zawieruszył się na twarzy dziewczyny. Blondynka czując dotyk chłopaka spłonęła rumieńcem i kolejny raz się roześmiała. Brunet dzisiejszego dnia ciągle ją zabawiał zabawnymi opowieściami i dobrymi żartami. Camil mogła wreszcie oderwać się od swoich problemów i oczyścić zarówno umysł jak i serce ze wszystkich negatywnych emocji.
- A ty słodki. – odpowiedziała i zagryzła dolną wargę patrząc w zielone oczy swojego towarzysza. Wszystko w nim było inne od Justina i Camil doskonale wiedziała, że nie powinna go porównywać z brązowookim ale nie potrafiła inaczej. Jej całe życie, serce i ciało były przepełnione jego osobą i tak łatwo nie będzie umiała się go wyzbyć z własnych myśli. Zajęta własnymi myślami nawet nie zorientowała się kiedy wargi bruneta przylgnęły do jej ust i czule je muskały. Chłopak objął ją i przycisnął jej czoło do swojego, a blondynka starała się zapamiętać tę chwilę. Będzie jej potrzebować tak, jak potrzebuję się tlenu.
Uśmiechając
się i ciągle czując smak ust Dylana przekroczyła próg domu. Doskonały humor,
który jej się udzielił spowodował to, że Cam cicho podśpiewywała pod nosem
jakaś wesołą piosenkę i niemal tanecznym krokiem poruszała się po swoim
mieszkaniu.
- Już jestem! – krzyknęła wesoło i weszła do salonu po czym odruchowo zapaliła światło.
Jej mina momentalnie zrzedła, a oczy zaszły łzami. Oddech jak i tętno przyśpieszyły, a skołatane serce zaczęło szybko pompować krew, która niemal wrzała w żyłach niebieskookiej. Widok swojego chłopaka, który leżał nagi na kanapie i właśnie zabawiał się z nieznaną jej blondynką zabolał ją tysiąc razy bardziej niż ciosy, które Justin zadał jej do tej pory. Blondynka stała w miejscu i tępym wzrokiem wpatrywała się w parę, która nic sobie nie robiąc z jej obecności obdarowywała się pocałunkami. Justin co raz zaciskał dłonie na piersiach lub pośladkach blondynki, a szczupła dziewczyna siedząc na nim okrakiem właśnie zaznawała przyjemności.
- Justin! – pisnęła przerażona Camil i podeszła do kanapy próbując zerwać z kolan swojego chłopaka jego kochankę. – Błagam cię! – rzuciła po chwili niemal dławiąc się własnymi złami. Jednak brązowooki był silniejszy i swoimi dłońmi przytrzymał Brook na tyle mocno, że Cam nie miała możliwości jej ściągnąć.
-Co? – zapytał się i spojrzał na blondynkę, a jego usta wykrzywił kpiący uśmiech. – Dziwi cię to? Całkiem niedawno zastałem cię w podobnej sytuacji z Emilly. – prychnął i zmroził Camil spojrzeniem.
Dziewczyna stała w miejscu i z każdą sekundą pochłaniał ja coraz większy, spazmatyczny płacz. Ukarał ją, odegrał się. Tak jakby pobicie było niewystarczającą karą. Jednak miłość, którą dziewczyna darzy Kanadyjczyka jest na tyle silna, że kolejny raz jest w stanie mu wybaczyć. Nie obchodziło ją to, że chłopak potraktował ją właśnie jak nic nie warty przedmiot. Zrównał ja z błotem i zabawił się jej uczuciami. Camil go pragnęła i mimo iż na swoim koncie miała już kolejną zdradę przez myśl jej nie przyszło by pozwolić odejść Justinowi.
-Kocham cię- pisnęła zapłakana i odwracając się na pięcie pobiegła po schodach do sypialni, gdzie zamknęła się na klucz i pozwoliła by wszystkie łzy, które miała swobodnie, jedna po drugiej płynęły po jej bladej twarzy.
Od autorki:- Już jestem! – krzyknęła wesoło i weszła do salonu po czym odruchowo zapaliła światło.
Jej mina momentalnie zrzedła, a oczy zaszły łzami. Oddech jak i tętno przyśpieszyły, a skołatane serce zaczęło szybko pompować krew, która niemal wrzała w żyłach niebieskookiej. Widok swojego chłopaka, który leżał nagi na kanapie i właśnie zabawiał się z nieznaną jej blondynką zabolał ją tysiąc razy bardziej niż ciosy, które Justin zadał jej do tej pory. Blondynka stała w miejscu i tępym wzrokiem wpatrywała się w parę, która nic sobie nie robiąc z jej obecności obdarowywała się pocałunkami. Justin co raz zaciskał dłonie na piersiach lub pośladkach blondynki, a szczupła dziewczyna siedząc na nim okrakiem właśnie zaznawała przyjemności.
- Justin! – pisnęła przerażona Camil i podeszła do kanapy próbując zerwać z kolan swojego chłopaka jego kochankę. – Błagam cię! – rzuciła po chwili niemal dławiąc się własnymi złami. Jednak brązowooki był silniejszy i swoimi dłońmi przytrzymał Brook na tyle mocno, że Cam nie miała możliwości jej ściągnąć.
-Co? – zapytał się i spojrzał na blondynkę, a jego usta wykrzywił kpiący uśmiech. – Dziwi cię to? Całkiem niedawno zastałem cię w podobnej sytuacji z Emilly. – prychnął i zmroził Camil spojrzeniem.
Dziewczyna stała w miejscu i z każdą sekundą pochłaniał ja coraz większy, spazmatyczny płacz. Ukarał ją, odegrał się. Tak jakby pobicie było niewystarczającą karą. Jednak miłość, którą dziewczyna darzy Kanadyjczyka jest na tyle silna, że kolejny raz jest w stanie mu wybaczyć. Nie obchodziło ją to, że chłopak potraktował ją właśnie jak nic nie warty przedmiot. Zrównał ja z błotem i zabawił się jej uczuciami. Camil go pragnęła i mimo iż na swoim koncie miała już kolejną zdradę przez myśl jej nie przyszło by pozwolić odejść Justinowi.
-Kocham cię- pisnęła zapłakana i odwracając się na pięcie pobiegła po schodach do sypialni, gdzie zamknęła się na klucz i pozwoliła by wszystkie łzy, które miała swobodnie, jedna po drugiej płynęły po jej bladej twarzy.
Nawet nie wiecie jak ciężko pisało mi się ten rozdział. Jaki jest? Nie wiem, ale przejdźmy do konkretów.
Widzę, że wiadomość o zakończeniu tego opowiadania, zasiała niepewność w waszych głowach :D tak więc, już wam się tłumaczę.
Ta historia będzie miała jeszcze jakieś 4 max 5 rozdziałów. nie jestem dobra w pisaniu tasiemców, zbyt szybko się nudzę,a ta opowiadanie powoli zaczyna mi się nie podobać ;c Ale nie martwcie się na tym blogu powstanie kolejna historia ( a potem może kolejne?;]). po epilogu, podam wam dwie propozycje na nowe opowiadania i sami sobie wybierzecie, które chcecie. Tak więc beż żalu i nerwów, a to opowiadanie będzie trwało mniej więcej do końca roku :3
Wiesz ty co ;x Musiałam przez CB Górniak słuchać no ;x
OdpowiedzUsuńAle co tam, mogę to Tobie wybaczyć ^^. Kocham ten blog i jak zawsze nie umiałam się domyślić co ty mi tu napiszesz ;3
Bardzo mi się podoba ale szkoda, ze jeszcze tylko z 5 rozdziałów ;c
Do następnego ;*
Łaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńale zajebiście opisana scena jak ona go nakryła z Brook <33333333
"Dziwi Cię to? " Jezuu, kocham Cię! (ale to zapewne już i tak wiesz :D )
<333
Niezieeeemskieeee <333333 Chcę dalej i dalej i dalej i dalej i wtedy koniec i chcę coś innego i znowu dalej, dalej, dalej. Czemu nie możesz pisać 24 h na dobę? :> Dobra, wtedy by mi się znudziło jednak xDDD
Wracając... wyszło pięknie, Aga jest z Ciebie dumna <3
gerl,kocham cię :D
OdpowiedzUsuńmoje komentarze są chyba zbędne,bo w każdym jest praktycznie to samo,ale cóż ja poradzę że piszesz tak zajebiście *,*
bosze,chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja się wczuwam czytając coraz to nowe rozdziały :3 każdym mnie zaskoczysz,z każdym kolejnym chcę więcej i więcej,no po prostu jdfhghjghdf *__________* opisujesz tu Biebera tak...no nawet nie wiem jak to określić,wszystko tu jest niesamowite :3 jw,scena jak Cam nakryła Justina z Brook - najlepsza *,* no nie wyczymie no,teraz będę sie jarać xD
ale będę też smutać,bikos chcesz zakończyć to opowiadanie :c no łaj ty chcesz mi to zrobić,przecież ono jest zazazazazajebiste :D no ale uszanuję twoją decyzję bejb,ważne,byś pisała :3
kiski <3
Co za idiotka... no lol. Justin mnie wkurzyl jak nie wiem tym swoim zachowaniem, ale ona juz przegiela. WYBACZY MU?! Szczyt chamstwa -_- naprawde... i widzisz co ty ze mna robisz? Twoje rozdzialy sa zawsze takie... emocjonujace. Nie ma do czego sie przyczepic. A co do mojego bloga... nigdy nie interesowalam sie grafika. Mialam po prostu osoby, ktore pomagaly mi w tym wszystkim. Robily szablony i nawet je wstawialy. Ja bylam tylko od pisania i nadal tak jest. Spodobal mi sie szablon na blogu witness (zreszta twoj tez jest zajebisty, ale chyba juz o tym wspominalam ostatnio), napisalam do niej i mi go zrobila... ze wstawieniem go juz mialam problemy a co dopiero ustawiac cos innego. Lol. Ale jesli masz czas i jestes chetna, zeby pomoc mi go ogarnac... to bede wdzieczna. Pozdrawiam, buziaki:* [faulty-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńNieźle namieszałaś, ale w końcu chyba o to chodzi. Ja nie wiem, jak ona może po takim czymś mówić, że go "kocha". Rozdział udany, fajnie się czytało, chociaż trochę krótki tak na dobrą sprawę. Mimo to podobało mi się. Przy okazji jest to chyba najbardziej chaotyczna historia związku, jaką kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuń;o jestem strasznie zaskoczona tym rozdziałem! masz niesamowite i ciekawe pomysły na akcję w tym opowiadaniu! jest to jeden z lepszych blogów jaki kiedykolwiek czytałam/czytam ;D
OdpowiedzUsuńNie wierzę co się między nimi dzieje. Jak opisywałaś to, że Cam nie będzie mogła tak jakby uwolnić sie od Justina to... tak jakbym to była ja. Mam to samo. ale nieważne, po prostu cholernie podoba mi się ten fragment.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na końcu będą razem szczęśliwi czy coś... no tyle i czekam na nn
imaginary13
Muzyki nie wlaczylam xD
OdpowiedzUsuńMeeega jest ten rozdzial a zapomnialam pochwalic szablon.Jest to prostu magiczny zakochalam sie w nim <333
Justin zle potraktowam Camil ale ja go takiego uwielbiam :D
Kurcze żal mi tej Camili, głupi ten Justin, że ją uderzył a teraz zdradził i to jeszcze na jej oczach. Ja napewno bym mu nie wybaczyła, ona biedna jest no ;( A i chciałam ci bardzo podziękować za komentarz u mnie na blogu, cieszę się, ze go przeczytałaś. ❤
OdpowiedzUsuń[story-about-chanel-and-justin]
Napisy dla ciebie już czekają na malach-tow.
OdpowiedzUsuńMasakra, wpadłam na ten blog przypadkiem a przyznam, że to jeden z najlepszych blogach na jakich blogach. Wspaniała Witness zrobiła ci szablon cudowny a twoja twórczość mnie rozwaliła Nie wiem co dalej napisać ale po prostu genialny blog :D
OdpowiedzUsuńRozdział udany, na prawdę można tylko pozazdrościć tak bogatego słownictwa, no i cudownej grafiki :)
OdpowiedzUsuńChciałabym również zaprosić do odwiedzenia swojego bloga, do wyrażenia swojej opinii, do zaobserwowania jak się spodoba, by być na bieżąco! - Vicky <3