Alkohol płynął razem z jego krwią i powoli rozchodził się po
organizmie wywołując przy tym przyjemne uczucie błogości. W tej chwili nie
przeszkadzał mu nawet szczebiot kilkunastu dziewczyn, które wesoło niczym łanie
hasały po jego wielkiej willi. Słodka bezmyślność i beztroska były tym, czego
Kanadyjczyk teraz potrzebował. Wiedział, że nie postępuje właściwe, ale cóż w
obecnej chwili było właściwie?
Dusząc w sobie płacz, pakowała do niewielkiej walizki ubrania, które wpadły jej w ręce. Szybko robiła w zawrotnym tempie chcąc jak najszybciej opuścić tę jaskinię rozpusty. Najwyższy czas rozpocząć nowy etap i zostawić część siebie, znikając. W jednej sekundzie wielka miłość przerodziła się w szczera nienawiść, a wiele lat związku i wspólne życie runęło niczym domek z kart. Nie pragnęła już jednak niczego budować od nowa, nie było już trwałych fundamentów, które zdołałyby utrzymać ten związek. Blondynka wiedziała, że musi sobie wszystko od nowa poukładać, wmówić samej sobie, ze już go nie kocha.
Westchnęła cicho i dopięła walizkę, po czym łapiąc pewnie za uchwyt ciągnęła ją za sobą. Powłóczyście ciągnąc nogę za nogą schodziła po schodach, zaciskając przy tym coraz mocniej drobne piąstki chcąc ten sposób opanować ich drżenie. W myślach wyklinała Boga, za to, że obdarzyła miłością człowieka, dla którego szczytem szczęścia jest szklanka whisky, talia kart i półnagie dziewczyny. I właśnie w tedy, kiedy była już przy drzwiach poczuła jego bliskość. Odwróciła się, otworzyła oczy i ujrzała jego twarz tuz koło swojej. Jej świat wypełniły te cudowne oczy. Przedziwne, ciemne tęczówki, z ciemnymi obwódkami. Wielkie, niesamowite, najdroższe na świecie oczy. Szatyn dotknął delikatnie jej policzka, ale Camil szybko się odsunęła.
- Pozwól mi odejść – mruknęła ledwo słyszalnie nadal nie odrywając wzroku od oczy chłopaka.
Justin posłusznie, opuścił tylko głowę i cofnął się kilka kroków. Blondynka zdziwiona zachowaniem chłopaka postanowiła nie rzucać znów kolejnych słów na wiatr i bez pożegnania opuściła dom.
Doszła do wielkich dębowych drzwi i niepewnie zastukała w nie metalową kołatką. Serce podeszło jej do gardła, jednak wiedziała, że nie ma już szans na odwrót. Podjęła jedyną słuszną decyzję, a teraz musi nauczyć się żyć od nowa. Nawet się nie spostrzegła, a w drzwiach już stał uśmiechnięty brunet. Nic nie mówiąc po prostu padła mu w ramiona i zaczęła cicho szlochać. Wreszcie była wolna.
- Cam, co się stało? – zapytał gładząc jej krótkie włosy i kołysząc jej ciałem na boki, by choć trochę ją uspokoić. Niebieskooka podniosła głowę i spojrzała w oczy Dylana. Nie umiała wydusić z siebie słowa, właściwie nawet nie chciała nic mówić.
- Odeszłam od niego – mruknęła po jakimś czasie i zakryła twarz kotarą włosów. Sama nie wiedziała, czy było jej wstyd, czy po prostu bała się tego, co teraz może ją spotkać. A ciągle wibrujący telefon, setki połączeń i wiadomości od szatyna zdecydowanie nie wskazywały na całkowite zerwanie z przeszłością.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę – mruknął po chwili i delikatnie wbił się w usta dziewczyny.
Uniósł się lekko na łokciach i spojrzał przed siebie, kiedy usłyszał zgrzyt
zamka. Zagryzł delikatnie dolną wargę i zmrużył oczy przez co jego długie rzęsy
w nikłym świetle rzucały lekki cień na jego blade policzki. Karminowe wargi
momentalnie wykrzywiły się w półuśmiechu widząc blondynkę, która przekracza
próg salonu i z przerażeniem wymalowanym na twarzy rozgląda się po nim.
- Camil! – pisnął
patrząc na swoją dziewczynę. – Jak dobrze, że jesteś!
Jego złośliwości
nie miały końca, a fakt, że igrał z uczuciami nie miał teraz dla niego znaczenia.
Blondynka zatrzymała się w pół kroku i zatkała drżącą dłonią usta widząc,
co właśnie się dzieje. Justinowi natomiast sumienie nawet przez moment nie dało
znać o swoim istnieniu. Czuł się bezkarny i było mu z tym wspaniale.
- Co ty robisz?! –
warknęła wściekła blondynka i pędem rzuciła się w stronę brązowookiego łapiąc
go mocno za ramiona i szarpiąc przy tym.
Niewzruszony
chłopak w odpowiedzi najzwyczajniej w świecie zaśmiał się jej kpiąco prosto w
twarz. Tego było zbyt wiele, nawet jak na Stonem, która w imię miłości do
Kanadyjczyka była w stanie zrobić niemal wszystko. Wielkie niczym perły łzy
spływały jej po policzkach rozmazując przy tym makijaż i brudząc białą bluzkę.
- Czemu się
wściekasz? – rzucił obojętnym tonem i łapiąc za przeguby dłoni dziewczyny
posadził ją sobie na kolanach.
- Nie dotykaj mnie
łajdaku! – wrzasnęła i niczym poparzona odskoczyła od chłopaka na bezpieczną
odległość. I wtem stało się coś czego blondynka w żadnym wypadku nie
spodziewałaby się nawet w najgorszych koszmarach. – Emilly?!
Stojąc na środku
pokoju i widząc brunetkę odzianą jedynie w koszulkę Biebera, przez głowę Camil
falami przetaczały się mniej lub bardziej racjonalnych myśli. Serce biło z
nadludzką szybkością, a głowę rozsadzała szkarłatna, pulsująca ciecz. W tej
właśnie chwili blondynka poczuła, ze zmienia się na zawsze. Był to moment,
który unicestwił wszystko. Chwila, która wywierciła nieodwracalne dziury na
ciele. Sekundy bólu i katuszy, które zmieniły wszystko.
- Czemu jesteś
taka zdziwiona? – zapytał brązowooki i pogładził Stonem po wewnętrznej stronie
uda. – Nie pamiętasz? Co twoje to i moje – dodał po chwili i roześmiał się do
rozpuku.
Rozsiadł się wygodnie na kanapie, poprawił luźne spodnie, które przy
najmniejszym ruchu zsuwały się z jego szczupłych bioder i obserwował zachowanie
dziewczyny. Nie mógł wyjść z podziwu dla własnej osoby, ze w taki prosty może
ranić ludzi i być bezkarnym. Podobała mu się władza jaką miał nad blondynką,
nie tylko był od niej silniejszy fizycznie, ale i psychicznie.
- Odchodzę! –
fuknęła Cam i obrzuciła nienawistnym spojrzeniem Biebera, a potem Clark, która
stała z boku i sarnim spojrzeniem patrzyła na blondynkę. – Nienawidzę was!
Justin na te słowa
szybko zerwał się na równe nogi i robiąc duży krok znalazł się tuż obok dziewczyny.
Swoimi silnymi dłońmi oplótł jej nadgarstki i przygwoździł do ściany.
Powarkując cicho pod nosem spojrzał jej w oczy, w których dostrzegł coś czego
do tej pory nie znał. Nienawiść, która niemal emanowała z Camil zbiła go
delikatnie z tropu, przez co poluźnił swój uścisk. Stonem szybko wykorzystała
ten moment nieuwagi i wyszarpała się z jego rąk.
- Już nigdy więcej
mnie nie skrzywdzisz! Nie uderzysz mnie i nie sponiewierasz! – wykrzykiwała w
amoku, a Kanadyjczyk stał i uśmiechał się pod nosem.
- Kolejne puste
słowa – mruknął pewny siebie i oparł dłonie na biodrach nadal hardo patrząc na
Camil.
- Nie zobaczysz
mnie już nigdy – syknęła w jego stronę i szybko odwróciła się na pięcie.
Siedział odprężony na kanapie i wesoło popijał kolejnego drinka. Rozmawiał przy
tym wesoło z nieznaną mu z imienia dziewczyną, która w wyjątkowo niesubtelny
sposób kusiła go swoim biustem. Pokręcił z niedowierzaniem głową i odwrócił
wzrok nie mając ochoty na dłuższe pogawędki z dziewczyną. Jego myśli ciągle zaprzątała
Camil. Nie był pewien, czy tym razem też zdoła mu wybaczyć jego szczeniacki
wybryk i dalej trwać z nim w tym chorym związku, który rzekomo łączyła miłość.
Doskonale wiedział, że bez niej sobie nie poradzi, będzie zagubiony niczym
ślepiec błądzący w ciemności.
- Starzejesz się
Bieber – westchnął przeciągle i dopił ostatniego łyka drinka, nie chcąc już
więcej zamartwiać się takimi błahostkami jak uczucia i osoba Camil Stonem.
Dusząc w sobie płacz, pakowała do niewielkiej walizki ubrania, które wpadły jej w ręce. Szybko robiła w zawrotnym tempie chcąc jak najszybciej opuścić tę jaskinię rozpusty. Najwyższy czas rozpocząć nowy etap i zostawić część siebie, znikając. W jednej sekundzie wielka miłość przerodziła się w szczera nienawiść, a wiele lat związku i wspólne życie runęło niczym domek z kart. Nie pragnęła już jednak niczego budować od nowa, nie było już trwałych fundamentów, które zdołałyby utrzymać ten związek. Blondynka wiedziała, że musi sobie wszystko od nowa poukładać, wmówić samej sobie, ze już go nie kocha.
Westchnęła cicho i dopięła walizkę, po czym łapiąc pewnie za uchwyt ciągnęła ją za sobą. Powłóczyście ciągnąc nogę za nogą schodziła po schodach, zaciskając przy tym coraz mocniej drobne piąstki chcąc ten sposób opanować ich drżenie. W myślach wyklinała Boga, za to, że obdarzyła miłością człowieka, dla którego szczytem szczęścia jest szklanka whisky, talia kart i półnagie dziewczyny. I właśnie w tedy, kiedy była już przy drzwiach poczuła jego bliskość. Odwróciła się, otworzyła oczy i ujrzała jego twarz tuz koło swojej. Jej świat wypełniły te cudowne oczy. Przedziwne, ciemne tęczówki, z ciemnymi obwódkami. Wielkie, niesamowite, najdroższe na świecie oczy. Szatyn dotknął delikatnie jej policzka, ale Camil szybko się odsunęła.
- Pozwól mi odejść – mruknęła ledwo słyszalnie nadal nie odrywając wzroku od oczy chłopaka.
Justin posłusznie, opuścił tylko głowę i cofnął się kilka kroków. Blondynka zdziwiona zachowaniem chłopaka postanowiła nie rzucać znów kolejnych słów na wiatr i bez pożegnania opuściła dom.
Doszła do wielkich dębowych drzwi i niepewnie zastukała w nie metalową kołatką. Serce podeszło jej do gardła, jednak wiedziała, że nie ma już szans na odwrót. Podjęła jedyną słuszną decyzję, a teraz musi nauczyć się żyć od nowa. Nawet się nie spostrzegła, a w drzwiach już stał uśmiechnięty brunet. Nic nie mówiąc po prostu padła mu w ramiona i zaczęła cicho szlochać. Wreszcie była wolna.
- Cam, co się stało? – zapytał gładząc jej krótkie włosy i kołysząc jej ciałem na boki, by choć trochę ją uspokoić. Niebieskooka podniosła głowę i spojrzała w oczy Dylana. Nie umiała wydusić z siebie słowa, właściwie nawet nie chciała nic mówić.
- Odeszłam od niego – mruknęła po jakimś czasie i zakryła twarz kotarą włosów. Sama nie wiedziała, czy było jej wstyd, czy po prostu bała się tego, co teraz może ją spotkać. A ciągle wibrujący telefon, setki połączeń i wiadomości od szatyna zdecydowanie nie wskazywały na całkowite zerwanie z przeszłością.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę – mruknął po chwili i delikatnie wbił się w usta dziewczyny.
Od autorki:
KONIEC.
Tak moi drodzy dobrze widzicie, to już koniec tej historii. Nie było już na nią pomysłow, a rozdział poprzedni jak i ten, nie są najlepsze, co widac po 5 komentarzach. Mam szczerą nadzieję, ze następne opowiadanie będzie o niebo lepsze ;3
W połowie przyszłego tygodnia pojawi się epilog, który ( mam nadzieję) będzie totalnym wyciskaczem łez. Po tym robię sobie może dwa tygodnie przerwy ( och kochane egzaminy <3) i startuję z nowym opowiadaniem. Dziękuję za to, że czytacie i jesteście ze mną :)
CZYŚ TY OSZALAŁA??!! ;oooooo
OdpowiedzUsuńja obiecuję,że cię zamorduję
to nie mogło sie tak skończyć ._.
rozdział jest przezajebisty,po prostu brak słów *,*,*,*,*
ale to nie może być koniec.. :C
Szkoda, szkoda , że to jest koniec ;C
OdpowiedzUsuńEgh no cóż ja poradzę, że już to kończysz...hm? Nic nie zrobię no ale cóż byłam z Tobą od początku do końca i będę. Z niecierpliwością będę czekała na epilog, następnie początek nowego opowiadania....Kocham to co piszesz <3 Myślałam, że będzie trochę inne zakończenie ale to też mi się podoba.A co do nowego opowiadania- na pewno będzie cudne ;) <3
O teraz już jest lepiej, KOCHAM <3
Omg. DLACZEGO ?! Błagam niech będzie ok w epilogu hehe :D
OdpowiedzUsuńJa jebie. Justin to prostak, tyle napisze. i choć Cam nie jest niewinna to i tak ona bardziej ucierpiała . No to czekam na epilog.. nie pogodzę się , że to koniec ich historii .. ;(
Z Tobą zawsze i wszędzie... <3
OdpowiedzUsuńHmmmmm... liczyłam na większą brutalność ze strony Biebera ale... łaaaaaaaaa, podoba mi się *,*
Cudo, cudo, cudo!
Chcesz Aggowej szczerości?
Proszę bardzo... cieszę się, że to kończysz. Podobało mi się ale trochę już czuć brak pomysłów. Bo co pisać dalej? Jak znowu ją bije? Czy jak są przykładną parą, a potem małżeńswtem? Niee, bez sensu :D
A rozdział... dobry! :D Chcę jeszcze epilog i będę się czuła spełniona ;D
Szkoda, że to koniec. Justin mógł ją błagać o wybaczenie i zakończenie mogło być takie, że zabiłby by się z miłości <3 Na epilog na pewno czekam, i na następne opowiadanie też *___* koniecznie poślij linka na twitterze lub tutaj :D
OdpowiedzUsuńJuż koniec? Wielka szkoda, ale z drugiej strony przeciągnie akcji lub dodawanie czegoś na siłę też nie jest zbyt dobre. Cieszę się, że Camil zostawiła Justina, nie umiałabym sobie wyobrazić ich dalej razem. Już nie mogę się doczekać epilogu, tym bardziej, że napisałaś, że będzie to wyciskacz łez, no i oczywiście również interesuje mnie to, o czym będzie Twoje następne opowiadanie. Co do tła, które dla Ciebie zrobiłam - wstawię je powiększone jutro na bloga z szablonem, ponieważ dzisiaj niestety muszę skupić się na historii. I przy okazji - nowy rozdział na all-too-well, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńboję się..... naprawdę się boję epilogu. pomimo tego, że justin jest w Twoim opowiadaniu wielkim draniem, jednak ma coś w sobie, dlatego doskonale rozumiem Camil. Chociaż.... to, że odeszła było chyba jej najlepszą decyzją w życiu. No, ale co teraz? Nie mam pojęcia co planujesz, ale naprawdę się boję. Nowe opowiadanie oczywiście również będę czyyyytać<3 buziaki:*** [faulty-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńJa sie ciesze ze tak sie skonczylo ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie opisalas jak Jus jest alkoholikiem albo cos xD
Wiem durne ale mi by sie podobalo xD
KOcham i czekam na nastepne opowiadanie ^^