Siedział
przy kuchennym stole i palcami wystukiwał na blacie rytm piosenki, która
właśnie leciała w radiu. Półprzytomnym wzrokiem wpatrywał się w nieokreślony
punkt na ścianie. Dziś wszystkie emocje, które starał się ukryć na dnie serca
kłębiły się w nim ze zdwojoną siłą.
Starał się to ukryć pod maską pozornej pewności siebie, jednak tym razem to się
nie udało.
-Cześć kochanie- kiedy usłyszał za uchem piskliwy głos Brooklyn skrzywił się nieznacznie i obrzucił dziewczynę obojętnym spojrzeniem.- Jak się spało?
-Normalnie- jego lakoniczne odpowiedzi niemal doprowadzały dziewczynę do szewskiej pasji, ale nie chcąc kolejnej awantury, uśmiechnęła się tylko słodko i zajęła miejsce naprzeciw brązowookiego.
-Może wyjdziemy gdzieś razem dziś? Tak dawno nigdzie nie byliśmy- mruknęła zrezygnowana, chcąc wreszcie sprowadzić ich rozmowę na jakiś neutralny tor. Sama nie wiedziała jak ma rozmawiać z szatynem, jak mogła do niego dotrzeć.
-Czy ty czasami słuchasz tego, co do ciebie mówię?- warknął poirytowany. Doskonale wiedział, ze Brook nie potrafiła skupić swojej uwagi na kimś innym dłużej niż kilka minut. Była egoistką, ale wspaniały sex i fakt, ze dbała o dom rekompensował Justinowi jej nieopisaną głupotę.
-O co ci znowu chodzi?- przestraszona blondynka, wbiła w szatyna swoje sarnie spojrzenie. Chłopak jednak zamiast ulec jej urokowi, jeszcze bardziej się wściekł.
-O to, że powtarzałem ci dziesiątki razy, że dziś mam ważne spotkanie i nie będzie mnie do późna! Ale ty jak zwykle myślałaś o tym na jaki kolor pomalować paznokcie!- krzyknął zły i z całej siły uderzył ręką w stół. Odchodząc od stołu obrzucił jeszcze blondynkę nienawistnym spojrzeniem i kręcąc z dezaprobatą głową poszedł do sypialni.
-Cześć kochanie- kiedy usłyszał za uchem piskliwy głos Brooklyn skrzywił się nieznacznie i obrzucił dziewczynę obojętnym spojrzeniem.- Jak się spało?
-Normalnie- jego lakoniczne odpowiedzi niemal doprowadzały dziewczynę do szewskiej pasji, ale nie chcąc kolejnej awantury, uśmiechnęła się tylko słodko i zajęła miejsce naprzeciw brązowookiego.
-Może wyjdziemy gdzieś razem dziś? Tak dawno nigdzie nie byliśmy- mruknęła zrezygnowana, chcąc wreszcie sprowadzić ich rozmowę na jakiś neutralny tor. Sama nie wiedziała jak ma rozmawiać z szatynem, jak mogła do niego dotrzeć.
-Czy ty czasami słuchasz tego, co do ciebie mówię?- warknął poirytowany. Doskonale wiedział, ze Brook nie potrafiła skupić swojej uwagi na kimś innym dłużej niż kilka minut. Była egoistką, ale wspaniały sex i fakt, ze dbała o dom rekompensował Justinowi jej nieopisaną głupotę.
-O co ci znowu chodzi?- przestraszona blondynka, wbiła w szatyna swoje sarnie spojrzenie. Chłopak jednak zamiast ulec jej urokowi, jeszcze bardziej się wściekł.
-O to, że powtarzałem ci dziesiątki razy, że dziś mam ważne spotkanie i nie będzie mnie do późna! Ale ty jak zwykle myślałaś o tym na jaki kolor pomalować paznokcie!- krzyknął zły i z całej siły uderzył ręką w stół. Odchodząc od stołu obrzucił jeszcze blondynkę nienawistnym spojrzeniem i kręcąc z dezaprobatą głową poszedł do sypialni.
Usiadł
na łóżku i oparł głowę na dłoni. Myślami błądził przy postaci drobnej
blondynki, która jeszcze tak niedawno wypełniała całe to mieszkanie. A teraz
co? Teraz jej nie ma, szatyn został sam, za co ma do niej wielki żal. To dzięki
niej jakoś się trzymał, potrafił poradzić sobie z otaczają go rzeczywistością.
A teraz doskwierała mu samotność, która jego skołatane i niemal zlodowaciałe
serce rozdzierała na pół. Westchnął zrezygnowany i potrząsnął głową, odganiając
w ten sposób przytłaczające go myśli, po czym z kieszeni spodni wyjął swój
telefon. Wewnętrzna bitwa, którą stoczył sam ze sobą była wielka, ale trud jaki
w to włożył opłacał się. Przesunął palcem wskazującym po dotykowym ekranie i
już po chwili wystukiwał dobrze mu znany ciąg cyfr.
-Camil?- zapytał swoim zachrypniętym głosem, kiedy dziewczyna odebrała telefon.- Spotkanie dalej aktualne?- dopowiedział, kiedy przełknął ślinę, która uniemożliwiała mu wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.
-Witaj Justin.. Tak nadal aktualne o czwartej w naszej kafejce, wiesz gdzie?- głos dziewczyny otulił serce szatyna swoim ciepłem. Przez sekundę poczuł jakby blondynka znów była jego, jakby znów go kochała i jakby znów byli tylko dla siebie.
-Tak, tak wiem..- chciał powiedzieć coś jeszcze jednak niebieskooka bez słowa się rozłączyła.- Cholera!- warknął i cisnął telefonem o łóżko.
Ubrany w swoje najlepsze ubrania, pachnący najlepszymi perfumami i ze szczerym uśmiechem na ustach wybierał się na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. Kiedy zbliżał się do drzwi frontowych na jego drodze jak spod ziemi pojawiła się Brook i zatarasowała mu drogę.
-Czego?- mruknął oschle i starał się wyminąć dziewczynę.
-Na spotkanie firmowe idziesz tak ubrany?- zapytała i w charakterystyczny i jakże drażniący szatyna sposób uniosła braw do góry.
-Tak, bo co nie wolno?- złość z każdą sekundą narastała w chłopaku coraz bardziej, jednak starał się opanować i nie robić awantur. Jednak prowokacje ze strony Brook skutecznie niweczyły jego plan.- Zejdź mi z drogi- dopowiedział po chwili i odepchnął dziewczynę na bok, tym samym umożliwiając sobie przejście. Szybko nałożył na nogi buty i z szafki zgarnął dokumenty po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Złość, która się w nim wezbrała szybko znalazła jednak ujście. Chłopak widząc swój piękny samochód uśmiechnął się szczerze i delikatnie przejechał palcami po masce.
-Cześć mały- powiedział szeptam szeroko się uśmiechając i wsiadł do środka, po czym szybko odpalił silnik i wyruszył w drogę.
-Camil?- zapytał swoim zachrypniętym głosem, kiedy dziewczyna odebrała telefon.- Spotkanie dalej aktualne?- dopowiedział, kiedy przełknął ślinę, która uniemożliwiała mu wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.
-Witaj Justin.. Tak nadal aktualne o czwartej w naszej kafejce, wiesz gdzie?- głos dziewczyny otulił serce szatyna swoim ciepłem. Przez sekundę poczuł jakby blondynka znów była jego, jakby znów go kochała i jakby znów byli tylko dla siebie.
-Tak, tak wiem..- chciał powiedzieć coś jeszcze jednak niebieskooka bez słowa się rozłączyła.- Cholera!- warknął i cisnął telefonem o łóżko.
Ubrany w swoje najlepsze ubrania, pachnący najlepszymi perfumami i ze szczerym uśmiechem na ustach wybierał się na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. Kiedy zbliżał się do drzwi frontowych na jego drodze jak spod ziemi pojawiła się Brook i zatarasowała mu drogę.
-Czego?- mruknął oschle i starał się wyminąć dziewczynę.
-Na spotkanie firmowe idziesz tak ubrany?- zapytała i w charakterystyczny i jakże drażniący szatyna sposób uniosła braw do góry.
-Tak, bo co nie wolno?- złość z każdą sekundą narastała w chłopaku coraz bardziej, jednak starał się opanować i nie robić awantur. Jednak prowokacje ze strony Brook skutecznie niweczyły jego plan.- Zejdź mi z drogi- dopowiedział po chwili i odepchnął dziewczynę na bok, tym samym umożliwiając sobie przejście. Szybko nałożył na nogi buty i z szafki zgarnął dokumenty po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Złość, która się w nim wezbrała szybko znalazła jednak ujście. Chłopak widząc swój piękny samochód uśmiechnął się szczerze i delikatnie przejechał palcami po masce.
-Cześć mały- powiedział szeptam szeroko się uśmiechając i wsiadł do środka, po czym szybko odpalił silnik i wyruszył w drogę.
*
Biegała
po domu sama nawet nie widząc w poszukiwaniu czego lub kogo. Była zupełnie
zdezorientowana. Znów zapragnęła spotkać się z szatynem i sama nie wiedziała,
czy ten pomysł jest tak dobry jak wydawało jej się jeszcze trzy dni temu. Kochała
go, kochała mocno, ale przeżycia, które fundowała jej Emilly skutecznie
blokowały ją przed powrotem do chłopaka.
-Weź się w garść Stonem!- warknęła do swojego odbicia w lustrze i ostatni raz poprawiając włosy wyszła z mieszkania. Starała sobie nie zaprzątać niczym głowy. Nie układała w myślach planu jak ma się zachować i co powiedzieć. Bardziej od tego, czy do siebie wrócą zależało jej na tym by go po prostu zobaczyć. Dwa miesiące bez widoku jego zabójczo brązowych oczu i smaku tych idealnie wykrojonych karminowych wark wprawiały ją w dziwną melancholię.
Wyszła z klatki swojego bloku i skierowała się w stronę dobrze znanej sobie małej knajpki. To właśnie tam była na pierwszej randce z Justinem, tam pierwszy raz chłopak ją pocałował i wyznał miłość i tam właśnie zaczął się ich związek. Kochała to miejsce, przywoływało one tyle przyjemnych wspomnień. Z uśmiechem na ustach przekroczyła prób budynku i mocno stukając obcasami o posadzkę, zakomunikowała swoje przybycie. Szatyn niemal od razu się odwrócił i widząc ją uśmiechnął się perliście.
-Witaj Justin- powiedziała wesoło i delikatnie wargami musnęła policzek chłopaka. Brązowooki na ten gest niemal od razu spłonął ogromnym rumieńcem. Camil uśmiechnęła się szerzej, gdyż Justin do osób wstydliwych nie należał, a rumieniec na jego twarzy to coś wyjątkowego.
-Jak się masz?- wychrypiał brązowooki, który ciągle był pod wpływem delikatnego pocałunku dziewczyny.
-Brakuje mi ciebie- słowa wypłynęły jej z ust zupełnie bez jej kontroli. Ale powiedziała prawdę. Tęskniła za jego silnym ramieniem, które otaczało ją, za jego sposobem bycia i nawet za codziennymi awanturami.
-Mi ciebie też- odpowiedział jej jeszcze bardziej zszokowany szatyn. Nie był w stanie pojąć, co wpłynęło tak bardzo na Camil. Jednak nie chciał snuć nad tym aktem głębszych refleksji. Może właśnie teraz miał się zastosować, do starej zasady carpe diem?
-Justin, w naszym życiu wiele się zmieniło i może nie powinnam tego mówić, ale..- Szatyn w porę przerwał blondynce jej wypowiedz. Wiedział, ze właśnie teraz przedstawiłaby mu swój moralizatorki monolog, który zniszczyłby tą piękną chwilę.
-Ciii- szepnął przykładając Cam palec do ust.- Wypijmy za nas- powiedział i podał dziewczynie kieliszek z czerwonym winem.
-Weź się w garść Stonem!- warknęła do swojego odbicia w lustrze i ostatni raz poprawiając włosy wyszła z mieszkania. Starała sobie nie zaprzątać niczym głowy. Nie układała w myślach planu jak ma się zachować i co powiedzieć. Bardziej od tego, czy do siebie wrócą zależało jej na tym by go po prostu zobaczyć. Dwa miesiące bez widoku jego zabójczo brązowych oczu i smaku tych idealnie wykrojonych karminowych wark wprawiały ją w dziwną melancholię.
Wyszła z klatki swojego bloku i skierowała się w stronę dobrze znanej sobie małej knajpki. To właśnie tam była na pierwszej randce z Justinem, tam pierwszy raz chłopak ją pocałował i wyznał miłość i tam właśnie zaczął się ich związek. Kochała to miejsce, przywoływało one tyle przyjemnych wspomnień. Z uśmiechem na ustach przekroczyła prób budynku i mocno stukając obcasami o posadzkę, zakomunikowała swoje przybycie. Szatyn niemal od razu się odwrócił i widząc ją uśmiechnął się perliście.
-Witaj Justin- powiedziała wesoło i delikatnie wargami musnęła policzek chłopaka. Brązowooki na ten gest niemal od razu spłonął ogromnym rumieńcem. Camil uśmiechnęła się szerzej, gdyż Justin do osób wstydliwych nie należał, a rumieniec na jego twarzy to coś wyjątkowego.
-Jak się masz?- wychrypiał brązowooki, który ciągle był pod wpływem delikatnego pocałunku dziewczyny.
-Brakuje mi ciebie- słowa wypłynęły jej z ust zupełnie bez jej kontroli. Ale powiedziała prawdę. Tęskniła za jego silnym ramieniem, które otaczało ją, za jego sposobem bycia i nawet za codziennymi awanturami.
-Mi ciebie też- odpowiedział jej jeszcze bardziej zszokowany szatyn. Nie był w stanie pojąć, co wpłynęło tak bardzo na Camil. Jednak nie chciał snuć nad tym aktem głębszych refleksji. Może właśnie teraz miał się zastosować, do starej zasady carpe diem?
-Justin, w naszym życiu wiele się zmieniło i może nie powinnam tego mówić, ale..- Szatyn w porę przerwał blondynce jej wypowiedz. Wiedział, ze właśnie teraz przedstawiłaby mu swój moralizatorki monolog, który zniszczyłby tą piękną chwilę.
-Ciii- szepnął przykładając Cam palec do ust.- Wypijmy za nas- powiedział i podał dziewczynie kieliszek z czerwonym winem.
Dziewczyna
uśmiechnęła się nieznacznie i upiła sporego łyka wyśmienitego trunku, a czas
jakby się zatrzymał. Oboje rozmawiali ze sobą jak kiedyś. Bez zbędnych oskarżeń,
wzajemnych zarzutów. Po prostu jakby nigdy, nic, co było złe się nie wydarzyło.
I to Camil urzekło najbardziej. Ciepło, które biło od szatyna po prostu
paraliżowało ją i nie umiała mu się oprzeć. Wiedziała, że robiąc to skrzywdzi
Emilly, ale nie było już odwrotu. Nie potrafiła i nie chciała powiedzieć dość.
Było zbyt pięknie i magicznie.
-Kochasz mnie jeszcze?- w końcu to fundamentalne pytanie padło z ust dziewczyny. Któreś z nich w końcu musiało je zadać. Niebieskooka widząc niepewność malującą się na twarzy jej partnera, poczuła ukłucie w okolicy mostka, ale postanowiła zaczekać i dać mu się wypowiedzieć.
-Całym sobą, każdym najdrobniejszym kawałkiem mnie.- odpowiedział po chwili namysłu Justin.
Piękniejszych słów Camil się nie spodziewała. Od tak dawna pragnęła je usłyszeć i wreszcie po tylu trudach i niepowodzeniach- udało się. Szczęście przetaczało się przez jej organizm, a wielki uśmiech nie ustępował z jej twarzy nawet na moment.
-Chcę być twoja- mruknęła blondynka i zachłannie wbiła w usta chłopaka. Całowała go z takim utęsknieniem, a jednocześnie uczuciem. Jak kiedyś, dwa lata temu.
-Kochasz mnie jeszcze?- w końcu to fundamentalne pytanie padło z ust dziewczyny. Któreś z nich w końcu musiało je zadać. Niebieskooka widząc niepewność malującą się na twarzy jej partnera, poczuła ukłucie w okolicy mostka, ale postanowiła zaczekać i dać mu się wypowiedzieć.
-Całym sobą, każdym najdrobniejszym kawałkiem mnie.- odpowiedział po chwili namysłu Justin.
Piękniejszych słów Camil się nie spodziewała. Od tak dawna pragnęła je usłyszeć i wreszcie po tylu trudach i niepowodzeniach- udało się. Szczęście przetaczało się przez jej organizm, a wielki uśmiech nie ustępował z jej twarzy nawet na moment.
-Chcę być twoja- mruknęła blondynka i zachłannie wbiła w usta chłopaka. Całowała go z takim utęsknieniem, a jednocześnie uczuciem. Jak kiedyś, dwa lata temu.
Od autorki: Jest rozdział :D Co prawda mnie sie nie bardzo podoba, wydaje mi się zbyt "przekombinowany", ale skoro tak pięknie komentujecie ja tez nie moge was zawieść ;3
Może zbyt wiele się tu nie wydarzyło, ale to, co ja mam dla was zaplanowane na następny rozdział na pewno ws zaskoczy i wyrwie z krzeseł- więc warto czekać. Po rozdziałem 4 pojawiło się 6 komentarzy, więc podwyższam stawkę za 7 komenatrzy pojawi się rozdział ;) ewentualnie mogę ulec do 6 :D
A teraz coś bez czego ten rozdział by się nie pojawił.Napisze tu parę słów o Adze ( moje największej fance, a co sobie tez musze posłodzić). Ona mnie wczoraj nastrajała bojowo do pisania, tego czegoś na górze, ona dzielnie towarzyszy mi na gadu, wysłuchuje moich żali lamentów i wszystkich innych rzeczy, o których tu wspominać nie chcę gdyż są zbyt prywatne. Ale wracając do temu dziękuje Adze, ze jest, ze słucha, ze zawsze mnie rozśmieszy, ze dzieki niej mam po co wejść na komputer i siedzieć do 3 no i być nołlajfem <3 Za wszytsko, co robi, a z czego w większości nawet nie zdaje sobie sprawy, że robi. Przede wszytskim za to jaka jest kochana, że jest moją księżniczką i martwi się o mnie i wspiera bardzo mocno we wszystkim, co robię <3 Dziękuję ci Aga <3
I rzecz kolejna też bardzo ważna. Moje, do połowy, ale też moje nowe dziecko ribbes.blogspot.com Kolejne opowadanie, kolejny fanfick tym razem oo Conorze Maynardzie. Serdecznie was zapraszam ;)
Dziękuje do napsania ;*
Dziękuje do napsania ;*
Droga Anżi...
OdpowiedzUsuńRozdział dobry. Ostatni był lepszy ale trzeba zawsze napisać coś gorszego, żeby potem była lepsza akcja :D Tak więc nie załamujemy się (wiem, ze i tak tego nie robisz ;D ) i piszemy dalej.
Akcja będzie, gdyż masz zajebiste pomysły, które trzeba wprowadzić w życie ;)
Ojeeeeej, NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ!! :D Haha, a teraz serio... Całkiem serio chcialabym oznajmić, iż nic nie robię i nie masz za co dziękować ;*** Jasne, że wspieram... wspierać będę zawsze, ze wszystkim. Zwłaszcza jeżeli chodzi o pisanie! :D
P.S. Jak pojutrze nie będzie 7 komentarzy to sama dopiszę resztę ]:->
Ekhm, mówiłam, że rozdział mi się podoba?
PODOBA MI SIĘ!!!! :*****
A więc ekhem xd Rozdział strasznie mi sie podoba *,* ale powinnam ukręcić ci kark za to,że skończyłaś w takim momencie .________.
OdpowiedzUsuńświetne, naprawdę świetne.
OdpowiedzUsuńsiadam po konkursie, wycieńczona na kanapie, odpalam laptopa i otwieram zakładki ... bam! nowy rozdział.
zapominam o całym zmęczeniu i czytam przeżywając wszystko wraz z bohaterami ...
to jest wspaniałe. dziękuję Ci.
ps. kocham Cię za to opowiadanie a zarazem nienawidzę za to, że skończyłaś w takim momencie ... :>
No no no ;D szok. Super , że się pogodzili ;D śmieszy mnie postawa Justina wobec Brook :d szkoda, że nie dałaś jej na imię Selena :D hahaha xd
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
Spaniały rozdział. Cieszę się, że są jeszcze takie utalentowane pisarki < 3 Co do rozdziału, to fajnie, że się pogodzili i szkoda, że w takim momencie skończyłaś ;/ Ale przeżyję...jakoś.
OdpowiedzUsuńMoże dziwne, ale ten Bieber mnie już denerwuję, szczerze mówiąc xd
Naprawdę nie spodziewałam sie takiego obrotu akcji, naprawdę świetnie. Masz dziewczyno talent, oby tak dalej! Pisz szybciutko, bo niedługo dostanę prypcia na języku :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Całe opowiadanie mi się mega podoba.Jest meeeega.Brakuje mi tylko w tym wszystkim trochę więcej emocji.Jak czytam to nic nie czułam.Może to chodzi o dzień albo tak już jest.I jeszcze mi nie pasują sceny łóżkowe.Ale to na bank tylko dzisiaj :P
OdpowiedzUsuńChcę wiedzieć jak to wszystko się skończy.Wiesz że jestem twoja wielką fanką więc piiiisz :D
pisz dalej skarbie, masz talent *,*
OdpowiedzUsuń