czwartek, 18 października 2012

Rozdział 4


-Brook!- warknął zdenerwowany szatyn widząc nie ład jaki panował w jego mieszkaniu. Po kilku sekundach przy jego boku już stała blondynka i wpatrzona w niego oczekiwała jego słow. Brązowooki zacisnął z nerwów dłonie w pięści i warknął mierząc dziewczynę nieprzyjemnym spojrzeniem.- Czy ty myślisz, ze mieszkasz tu za darmo? Co to za burdel!- krzyknął i przyłożył dłoń do czoła, co miało okazać jego zdegustowanie całą sytuacją.
Nie do końca wiedział kim ta dziewczyna dla niego jest, ale to, ze daje jej dach nad głową i sypia z nią powinno być wystarczającą motywacją do tego by sprzątać, prać i gotować dla niego. Chłopak odkąd Cam w dość subtelny sposób odrzuciła jego zaręczyny nie miał złudzeń na prawdziwą miłość.
-Justin kotku, nie denerwuj się, zaraz tu posprzątam- mruknęła i przylgnęła do ciała chłopaka, po czym wargami musnęła jago szyję. Justin skrzywił się lekko i łapiąc ją w przegubach odsunął od siebie na bezpieczną odległość.
-Nie przymilaj się tylko wreszcie weź się za robotę.- warknął oschle i odszedł od dziewczyny. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że jego słowa mogły ją w jakikolwiek sposób zranić.
Mrucząc coś pod nosem skierował się do drzwi i po założeniu butów wyszedł bez słowa. Wszystko było zdecydowanie lepsze niż przesiadywanie w domu z Brook. Z perspektywy czasu dotarło do niego, że topienie smutku w alkoholu i sprowadzanie coraz to nowych dziewczyn do domu wcale nie jest świetnym pomysłem.
Wkładając dłonie do przednich kieszeni dżinsów maszerował przed siebie nie widząc za bardzo sam gdzie idzie. Chciał po prostu oderwać się od otaczającej go rzeczywistości. Jednak kiedy jego własne stopy poniosły go pod kasyno uśmiechnął się zawadiacko i pewnym siebie krokiem wmaszerował do budynku. Widząc dobrze sobie znana salę i ludzi, poczuł się szczęśliwy- choć na chwilę. Podszedł do stołu i ciągle się uśmiechając usiadł przy nim. Zmierzył wszystkim chłodnym spojrzeniem i kiwnął głową na przywitanie. Mężczyźni zgromadzeni wokół odpowiedzieli mu tym samym, a po chwili w jego rękach już były karty i szklanka whisky. Kolejny raz szczerze się roześmiał i rozpoczął grę.
Śmiejąc się niemal do rozpuku wstał od stołu i dopił ze szklany resztę alkoholu. Kolejny raz bez zbędnych pożegnań wstał i zabierając swoją wygraną wyszedł z budynku. Dumny niczym paw szedł przed siebie, jednak jego myśli wciąż krążyły wokół jednej osoby.
-Justin!- usłyszał za sobą znajomy głos. Powoli, majestatycznie odwrócił się za siebie. Jak wielkie musiało być jego zdziwienie widząc biegnącą w jego stronę Brooklyn. Westchnął ciężko i zatrzymał się w pół kroku.
-Co?- zapytał kiedy dziewczyna już stała obok.
-Czy ty sobie zdajesz sprawę, która jest godzina?- krzyknęła zdenerwowana i by podkreślić kłębiące się w niej emocje mocno gestykulowała rękoma.- Martwiłam się o ciebie! Nie możesz tak sobie wychodzić bez słowa i wracać kiedy ci się tylko podoba!
Szatyn zagryzł usta w wąską linie i czekał, aż furia, która ogarnęła jego ciało choć w małym stopniu znajdzie ujście. Nie chciał robić na środku ulicy scen. Nigdy nie był zbyt powściągliwy w słowach, a nie chciał by połowa Nowego Jorku słyszała, co ma blondynce do powiedzenia.
-Niech cię nie obchodzi co robię i z kim! Kim ty dla mnie jesteś żeby mówić mi, co mam robić, a co nie!- Justin uniósł się lekko, ale właśnie w tej chwili poczuł ulgę. W końcu powiedział, to co od kilku dni nie dawało mu spokojnie spać. Widząc łzy blondynki, wywrócił teatralnie oczami, ale nie zrobił zupełnie nic. Miał już serdecznie dość tych jej napadów histerii i tego, jak wywołuje u niego poczucie winy.- Masz mi coś do powiedzenia czy znowu będziesz robić z siebie pośmiewisko?- warknął obrzucając dziewczynę jednym ze swoich niemiłych spojrzeń.
-Justin..- tylko na tyle było ją stać. Nie mogła wydusić z siebie chociażby słowa więcej. Tak bardzo chciała mu powiedzieć jak bardzo ją rani, ale nie umiała. Bała się, że go straci, a przez ten krótki okres ten brązowooki szatyn całkowicie zawładnął jej sercem.
-Przestań siać panikę- mruknął i złapał ją za rękę i ciągnąc w stronę taksówki. Dość miał jej zachowania na dziś. Miał dość jej całej. Musiał wreszcie podjąć jakieś radykalne kroki, bo takie życie zdecydowanie nie było dla niego.
*
Dobre, czerwone wino, ulubione ciasto i dym papierosowy kłębiący się w pokoju. Tak Camil i Emily spędzały sobotni wieczór. Blondynka dalej nie mogła się otrząsnąć po starcie szatyna, a Em próbowała ją pocieszyć. Nie mogła pozwolić by przyjaciółka załamała się do końca.
-Emily, czemu jestem taka beznadziejna!- zawyła cicho Cam i upiła sporego łyka wina. Była już dobrze upojona, co powodowało, ze obarczała się o całe zło tego świata.- Jak mogłam mu powiedzieć, że nie przyjmę jego oświadczyn i tak po prostu uciec!- spora porcja łez popłynęła jej po policzku.
-Przestań się wreszcie mazać!- dziewczyna miała już dość tego, ze jej przyjaciółka rozczulała się nad sobą. Musiała w końcu zrobić coś żeby wzięła się w garść.-To ona był dla ciebie zły, ty nie zrobiłaś nic, co by wam zaszkodziło, wiec nastych miast się uspokój!- krzyknęła i uderzyła pięścią w szklaną ławę.
Camil bezwładnie opadła na podłogę i mocno wtuliła się w ciało brunetki, potrzebowała tego. Emily wsunęła dłonie pod swobodnie opadające ręce blondynki i jak gdyby nigdy nic przesunęła je na biodra, a potem skierowała je na brzuch. Przyciągnęła ją do siebie. Cam poczuła przebiegający przez ciało dreszcz. Lekkie drżenie wywołał delikatny pocałunek, który Emily złożyła jej na ramieniu.
-Wiesz, ja jeszcze nigdy..- mruknęła zażenowana blondynka, jednak przyjaciółka przerwała jej w pół słowa.
-Jesteś taka piękna- szepnęła jej do ucha i lekko przygryzła jego płatek.
-Emily- na twarz niebieskookiej wpełz ogromny rumieniec. Było on oznaką niewinności jak również tego, że śmiałe poczynania przyjaciółki zaczynają jej się podobać.
Emily podciągnęła zwiewny materiał sukienki blondynki i palcami przejechała po jej biodrach. W tym miejscu na ciele dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Brunetka uśmiechnęła się triumfalnie i bez zastanowienia wpiła się w usta przyjaciółki. Jej ręce śmiało wędrowały po ciele blondynki, potęgując przy tym jej doznania. Camil miała ogromny mętlik w  głowie, ale impuls na tyle nią zawładnął, ze nie potrafiła zrobić zupełnie nic.
Emily posadziła Camil na kanapie i uklękła przed nią. Blondynka myślała, ze wie, co za chwilę nastąpi, ale po raz kolejny dziś doznała szoku. Brunetka składała pocałunki na całym jej ciele, masowała jej piersi, Cam była w siódmym niebie. Pieszczoty te sprawiły, że po ciele Cam rozeszła się falami rozkosz. Jednak to był dopiero początek tej długiej nocy. Emily podniosła się z podłogi i chciała pocałować swoja kochankę, ta jednak w chwili przypływu zdrowych zmysłów prze sekundę nie chciała tego pocałunku. Jednak patrząc w ciemne oczy dziewczyny nie umiała im się oprzeć. Ich dłonie wędrowały po ciałach, poznając się wzajemnie i wywołując fale pożądania. Usta brunetki znalazły się tuz przy sutku Cam, zaczęła go ssać i delikatnie podgryzać. Wolną ręką natomiast pieściła druga pierś dziewczyny. Blondynka zapragnęła więcej, nie miała już żadnych oporów, pragnęła jej. Pragnęła Emily. Zanim jednak o czymkolwiek pomyślała głowa brunetki już była między jej nogami. Ems delikatnie dotknęła wargami jej łechtaczki, a później włożyła język do środka. Camil nigdy przez myśl nie przeszło, że będzie błagać kobietę, by robiła to mocniej, szybciej i głębiej. Poczuła, że pokój wiruje, że to cudowne trzęsienie ziemi, które wstrząsa jej ciałem jest nie tylko największe, jakie przeżyła tej nocy, ale w ogóle w jej życiu. Emily lizała ją tak długo, aż blondynka krzycząc w ekstazie jej imię ostatecznie wyczerpana opadła z sił.
Podczas tego weekendu Camil na stałe zapomniała O Justinie. Zagłębiała się w tajniki lesbijskiego seksu i coraz bardziej wpadała w sidła nowej miłości. Jakiś czas później, Cam codziennie nie mogła się doczekać wieczornych powrotów do domu. Wiedziała, że czeka tam Emily, gotowa natychmiast uklęknąć, zdjąć jej buty i zmienić zmęczenie całym dniem w szczęście i zrelaksowanie. Wiedziała, że jest to prawdziwe szczęście. To jest jej nowe, właśnie odkryte życie.

Od autorki: Tak jak obiecałam po pojawieniu sie pięciu komentarzy pojawił się rozdział. Długi nie jest, ale w zupełności taki jak chciałam. Na pewno was zaskoczyłam, ale to tez było zamierzone. Pewno ktoś mi zaraz powie, co to w ogóle jest, że pomysł zły, a wykonanie jeszcze gorsze! Ale to jest moje opowiadanie! W zupełności MOJE i chce by takie było!
Ze speszjal dedykejszyn dla klaudi!
a scenę erotyczną dedykuję Nice, maj łajf ;3
Za kolejne 5 komentarzy pojawi się kolejny rozdział.

6 komentarzy:

  1. O...mój...boże... :D Zabiłaś mnie o.O
    gkjhfdjghfdjkg rozdział zajebistyy,dziękuję <333 nie spodziewałam się tego :3

    OdpowiedzUsuń
  2. o mamusiu... ja.. zupełnie się tego nie spodziewałam! rozdział jest cudowny, chociaż jak dla mnie mogłaś wprowadzić na początku więcej rozmowy, ale to tylko moja, osobista uwaga ;p
    absolutnie nic nie mam do lesbijskiej miłości w tym rozdziale, a wręcz spotęguje ona tylko akcję w opowiadaniu.. mam nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG zabijasz ! *_____* nie spodziewałam się ale rozdział zajebisty *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hhahaha:d Cam lesbijką? ZAJEBIŚCIE ! :D uwielbiam cię !
    Imaginary13

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc... szykuj kolejny rozdział.

    Anżi, brawa!! Zaskoczyłaś mnie, za to należą Ci się pokłony. DOBRY pomysł, zajebisty, fantastyczny! wykonanie mogłoby być lepsze, bardziej szczegółowe ... :rolleyes: (hahah)
    dobra, teraz serio... GENIALNE!!
    Dalej, dalej, dalej. Dla Agi ;D

    Ag.

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoja żona umiera *__________*
    kocham cię Dżela...
    i Nialla też...ale ciebie też..ale jego...
    kurva *O*
    doszczętnie mnie podnieciłaś xddd

    OdpowiedzUsuń