-Już
wróciłem kochanie!- krzyknął przekraczając próg swojego domu, za co po chwili
skarcił się w myślach.
Ciągle
nie mógł przyzwyczaić się do tego, że ona już z nim nie mieszka. Westchnął
ciężko i zdjął z nóg drogie adidasy, po czym rzucił je niedbale w kąt. Gdyby
Camil tu była i to widziała, pewnie zrobiłaby mu piekło na ziemi.
-Przestań
w końcu o niej myśleć! Weź się w garść Bieber!- warknął sam do siebie i wszedł
do kuchni.
Widząc
sterty śmieci i resztki jedzenia, niemal od razu ode chciało mu się jeść. Nawet
nie chciał myśleć, o tym, co pod tymi brudami mogło uwić sobie gniazdko i wieść
spokojne życie. Justin wzdrygnął się na samą myśl o robactwie i szczurach.
Rezygnując z posiłku szybkim krokiem wyszedł z kuchni i udał się do salonu. To
pomieszczenie było jedynym, które zdawało się nie odczuć nieobecności blondynki
w tym domu. Może tylko niewielka warstwa kurzu, która osadziła się na meblach
świadczyła o tym, że dawno nikt tu nie sprzątał.
Brązowooki
rozsiadł się na skórzanej kanapie i tępo wpatrywał się w ekran swojego
telefonu. Miał ogromną ochotę zadzwonić do blondynki i błagać o wybaczenie, ale
jego wielka duma nie pozwalała mu zrobić zupełnie nic. I to był chyba
największy problem szatyna. Chciał mieć dziewczynę znów u swojego boku, ale nie
umiał dostrzec swoich błędów. Gra w karty tylko dla Camil stanowiła problem, on
sam czuł się z tym doskonale. W jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, jednak
najbardziej natarczywe było to związane z uczuciami jakimi darzył Cam. Bo czy
on ją kochał? Tak bardzo chciał wiedzieć, co jest dla niego w życiu
najważniejsze. Karty, czy niebieskooka blondynka..
-To już
dwa tygodnie- mruknął i przejechał kciukiem po dotykowym ekranie telefonu.
Westchnął i już miał wystukiwać dobrze muz znany ciąg cyfr, ale w ostateczności
zrezygnował i odrzucił telefon ba bok, po czym położył się wygodnie na sofie.
Czuł w
sobie pustkę i bezsilność. Nie wiedział, co powinien zrobić. Jedyne, czego
chciał to wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. Wciągnął powietrze głęboko do
płuc, a po chwili wypuścił je świstem. Podłożył sobie ręce pod głowę i
przymknął powieki starając się zasnąć.
Obudził
się późnym wieczorem. Wiedział, że w tym pustym domu nie wytrzyma ani sekundy
dłużej. Podniósł się z kanapy i otrzepał z ubrania niewidzialny kurz. Wyciągnął
się i mrucząc coś pod nosem zabrał ze stolika telefon, klucze i dokumenty po
czym żwawo założył na nogi buty i wyszedł z domu. Wsiadł do ukochanego
samochodu i z czułością pogłaskał wierzchem dłoni kierownicę.
-Chociaż
ty mnie nigdy nie opuścisz- uśmiechnął się pod nosem i włożył kluczyk do
stacyjki, odpalił samo chuch i odjechał spod domu.
Razem z
Kennym siedzieli na wąskiej kanapie w jego niewielkiej kawalerce i pili-
kolejną już- butelkę whisky. Miał to być sposób na odreagowanie i chwilę
zapomnienia.
-Jak się
trzymasz?- zagadnął Justina w końcu, jego czarnoskóry przyjaciel. Martwił się o
niego, bo od kilku dni szatyn chodzi struty i wygląda niemal jak wrak
człowieka.
-Świetnie,
nie widać- mruknął ironicznie brązowooki i upił łyka trunku ze szklanki.
-Próbowałeś
chociaż zrobić cokolwiek, żeby wróciła?- Kenny jak na złość był nieustępliwy, a
jego wścibskie pytanie, tylko drażniły szatyna.- Jeśli nie zrobisz nic,
stracisz ją, wiesz o tym?- mruknął po chwili.
-Weź
zejdź ze mnie!- warknął podenerwowany- To ona wybrała za nas dwoje!
-Ale…-
Kenny już chciał coś dodać, ale usłyszał dźwięk telefonu szatyna, co
spowodowało, ze zamilkł.
Justin z
kieszeni spodni wyjął komórkę po czym spojrzał na wyświetlacz. Widząc imię
swojej dziewczyny momentalnie pobladł na twarzy. Spojrzał porozumiewawczo na
przyjaciela , po czym odchrząknął i wcisnął zieloną słuchawkę.
-Słucham-
mruknął, siląc się na obojętny ton głosu.
-Justin-
usłyszał po drugiej stronie i był niemal pewien, że Camil niedawno płakała.
-Co
słychać- zapytał w końcu, ale po chwili skarcił się o to w myślach. Doskonale
wiedział, że bardziej beznadziejnego pytanie zadać nie mógł.
-Justin,
zrobisz coś dla mnie- zapytała po chwili ciszy, zupełnie ignorując pytanie
zadanie przez chłopaka. Szatyn nie wiedział, co zrobić, ale musiał się zgodzić
jeśli chciał odzyskać Camil. To była doskonała okazja.
-Tak,
oczywiście- odpowiedział po chwili i czekał na wyjaśnienia ze strony blondynki.
-Jutro
są urodziny taty- przerwała na chwilę, aby zaciągnąć się powietrzem.- Ja nie
powiedziałam im jaka jest sytuacja między nami. Nie chcę ich martwić… Więc
poszedłbyś tam ze mną jutro? No wiesz.. Jako chłopak?- słychać było z jakim
trudem Cam wypowiada te słowa. Justin jednak uśmiechnął się promiennie.
Dziękował Bogu, że los dał mu właśnie drugą szanse na odbudowanie tego, co
zniszczył.
-Oczywiście-
w jego głosie można było wyczuć radość. Emanowała z niego niemal na odległość.
-Przyjedź
po mnie w takim razie jutro o szóstej. Adres wyślę ci sms’em- nie dając dojść
szatynowi do słowa, blondynka się rozłączyła.
*
Stała
przy dużym lustrze swojego wynajętego mieszkania i nerwowo dłonią przeczesywała
swoje włosy. Nie wiedziała, czy na pewno dobrze zrobiła, prosząc brązowookiego
o pomoc. Wiedziała, że ma do niego słabość, a jego najdrobniejszy gest może
sprawić, że silna wola, może wyparować w każdej chwili. I właśnie tego się bała,
swojej miłości do niego. Westchnęła przeciągle słysząc dzwonek do drzwi. Mozolnym
krokiem ruszyła w ich stronę i nawet nie sprawdzając zamaszystym ruchem otworzyła
drzwi. W tedy jej oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż, a po chwili
zza nich wyłoniła się uśmiechnięte twarz szatyna.
-Cześć
Camil- szepnął – To dla ciebie- wręczył jej naręcze kwiatów i czekał na jej reakcję.
-Dziękuję,
wejdź- odpowiedziała nieśmiało, a jej policzki oblał ogromny rumieniec. Nie
spodziewała się tak miłego gestu po Justinie. Może jednak to rozstanie jakoś na
niego wpłynęło.- Usiądź na sofie, a ja wstawię kwiaty do wazonu.
Chłopak
wykonał jej polecenia, a blondynka udała się do kuchni po wazon, jednak kątem
oka obserwowała ruchy szatyna. Widząc jak chłopak bierze w dłoń ich wspólne
zdjęcie, które stało ja niewielkim stoliku, Camil poczuł uścisk w gardle. Chcąc
uniknąć niemiłych sytuacji dziewczyna szybko nalała wody do wazonu i włożyła do
niego piękne kwiaty. Szybko weszła do salonu i położyła wazon na stole.
-Jestem
już gotowa, możemy jechać- powiedziała i nerwowo zaczęła poprawiać ubranie,
które miała na sobie. Doskonale wiedziała, że szatyn zna ją zbyt dobrze i
domyśli się, że się denerwuje, ale nie umiała się inaczej zachować.
-Chciałbym
żeby było jak dawniej- mruknął nawet nie zwracając uwagi na słowa blondynki.
Obracał w dłoniach ramkę i przypatrywał się ich uśmiechniętym twarzą na
zdjęciu.
-Justin,
to nie rozmowa na teraz, musimy jechać jeżeli nie chcemy się spóźnić.- ponagliła
go i gestem ręki pokazała duży pakunek stojący w rogu pokoju.- Weź prezent i
zejdź do samochodu, a ja ubiorę żakiet i zamknę dom- kolejny raz chłopak bez
zbędnego marudzenia wykonał polecenie Cam i zabierając ze sobą prezent zszedł
na dół.
Dziewczyna
szybko narzuciła na ramiona cienki, czarny żakiet i zabierając z blatu klucze
podeszła do drzwi. Zamykając je modliła się w duchu, aby dzisiejszy dzień odbył
się bez niepotrzebnych afer i nieporozumień.
Wychodząc
przed klatkę zobaczyła Justina, który stał przy swoim ukochanym samochodzie i
wlepiał w nią swój przeszywający wzrok. Niepewnym krokiem skierowała się w jego
stronę i kolejny raz dziś, została przez swojego chłopaka mile zaskoczona.
Justin otworzył przed nią drzwi samochodu, co w jego przypadku albo nie
zdarzało się w cale albo bardzo rzadko. Blondyna wymruczała pod nosem słowa
podziękowania i wsiadła do środka. Po chwili za kierownicą pojawił się Justin.
To był odpowiedni moment by wyjaśnić sobie wszystko.
-Słuchaj
Justin- zaczęła niepewnie i spojrzała na brązowookiego, który był wyjątkowo
skupiony na drodze.- To, że jedziemy do moich rodziców niczego między nami nie
zmienia. Nadal czekam, aż podejmiesz decyzję, co chcesz zrobić z własnym
życiem. Ale u rodziców mamy zachowywać się jak do tej pory, więc błagam cię nie
rób scen- mruknęła i znów spojrzała na chłopaka, który właśnie otwierał usta,
aby dodać swoje trzy grosze.- Bez gadania- dodała surowym tonem.
Dojechali
po ogromną willę jej rodziców. Szatyn od zawsze zachwycał się tym miejscem. W
końcu było tu tak cicho i spokojnie. Kiedyś oboje lubi tu przyjeżdżać i spędzać
wspólnie czas spacerując po lesie i łowiąc ryby nad jeziorkiem, które jest w
pobliżu. Kiedy chłopak zaparkował na podjeździe Cam spojrzała na niego
porozumiewawczo, a potem przywdziała na twarz sztuczny uśmiech. Kiedy oboje
stali już pod drzwiami chłopak złapał dłoń blondynki. Cam miała ochotę wyrwać
dłoń z uścisku, ale słysząc zgrzyt zamka powstrzymała się i tylko uśmiechnęła
się szerzej.
-Witajcie
dzieci!- w progu powitała ich kobieta koło sześćdziesięciu lat, była to
oczywiście mama Cam. Tak samo piękna jak córka.- Wejdźcie- zaprosiła gestem
młodych w głąb domu.
-Cześć
mamo! Kiedy ja cię widziała- radosna Camil niemal rzuciła się w objęcia matki,
jakby szukając w nich pomocy i zrozumienia.
-Witam
Cię Heder- odezwał się po chwili Justin i uśmiechnął się szeroko do staruszki,
która swoją drogą kochał jak własną matkę.
-Chodźcie
do salony Bill już nie może się was doczekać- kobieta oznajmiła wesoło i
ruszyła przodem do wielkiego salonu.
Kolacja
przebiegała w miarę sprawnie, jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Udawanie
zakochanych i szczęśliwych wychodziło Camil i Justinowi prawie idealnie.
Rodzice dziewczyny nawet przez sekundę nie pomyśleli, że między tym dwojgiem może
się coś dziać. Chłopak jak zawsze uśmiechał się promiennie i co rusz rozbawiał
towarzystwo śmiesznymi anegdotami, a dziewczyna czule tuliła się do jego
ramienia, śmiejąc się cicho pod nosem.
-Słuchajcie,
chciałbym powiedzieć!- ton głosu szatyna był niezwykle poważni. Wszyscy
zgromadzenie spojrzeli po sobie niemal z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
Justin złapał dłoń blondynki i pomógł jej wstać, po czym na środku pokoju
uklęknął przed nią i z kieszeni swoich ciemnych dżinsów wyjął czarne pudełeczko.
Krew w żyłach blondynki zaczęła szybciej płynąć, a serce biło nienaturalnie
szybko. Już wiedziała, co planuje Justin. W tej chwili miała ochotę rozpłakać
się i uciec.- Camil Stonem, czy zostaniesz moją żoną?
Od autorki: Rozdział mi się podoba, jeden z lepszych jakie napisałam.
Wybaczcie, te odstępy, ale chyba lepiej poczekać i dostać coś dobrego niż często mieć byle jaki rozdział.
Następny? Nie wiem, może w przyszłym tygodniu w piątek? ;) Zobaczymy ile będzie komentarzy, chce ich przynajmniej 5 ;]
Bardzo, bardzo mi się podoba ;] Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńOch! Oświadczyny... Nie spodziewałam się tego, chociaż mogłam to przewidzieć. Czułam, że Justin wykombinuje coś, aby odzyskać Cam. Ale postawił ją w bardzo niezręcznej sytuacji..
OdpowiedzUsuńOezu,to jest genialne *,* Tego się szczerze mówiąc nie spodziewałam :3 Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńZajebiste *.*
OdpowiedzUsuńZaczęłam dziś czytać. Ten blog jest genialny ! A ten rozdział to miazga! <3 . oby przyjęła oświadczyny ! Czekam na nn !
OdpowiedzUsuńImaginary13