piątek, 28 września 2012

Rozdział 3


-Już wróciłem kochanie!- krzyknął przekraczając próg swojego domu, za co po chwili skarcił się w myślach.
Ciągle nie mógł przyzwyczaić się do tego, że ona już z nim nie mieszka. Westchnął ciężko i zdjął z nóg drogie adidasy, po czym rzucił je niedbale w kąt. Gdyby Camil tu była i to widziała, pewnie zrobiłaby mu piekło na ziemi.
-Przestań w końcu o niej myśleć! Weź się w garść Bieber!- warknął sam do siebie i wszedł do kuchni.
Widząc sterty śmieci i resztki jedzenia, niemal od razu ode chciało mu się jeść. Nawet nie chciał myśleć, o tym, co pod tymi brudami mogło uwić sobie gniazdko i wieść spokojne życie. Justin wzdrygnął się na samą myśl o robactwie i szczurach. Rezygnując z posiłku szybkim krokiem wyszedł z kuchni i udał się do salonu. To pomieszczenie było jedynym, które zdawało się nie odczuć nieobecności blondynki w tym domu. Może tylko niewielka warstwa kurzu, która osadziła się na meblach świadczyła o tym, że dawno nikt tu nie sprzątał.
Brązowooki rozsiadł się na skórzanej kanapie i tępo wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Miał ogromną ochotę zadzwonić do blondynki i błagać o wybaczenie, ale jego wielka duma nie pozwalała mu zrobić zupełnie nic. I to był chyba największy problem szatyna. Chciał mieć dziewczynę znów u swojego boku, ale nie umiał dostrzec swoich błędów. Gra w karty tylko dla Camil stanowiła problem, on sam czuł się z tym doskonale. W jego głowie kłębiło się mnóstwo pytań, jednak najbardziej natarczywe było to związane z uczuciami jakimi darzył Cam. Bo czy on ją kochał? Tak bardzo chciał wiedzieć, co jest dla niego w życiu najważniejsze. Karty, czy niebieskooka blondynka..
-To już dwa tygodnie- mruknął i przejechał kciukiem po dotykowym ekranie telefonu. Westchnął i już miał wystukiwać dobrze muz znany ciąg cyfr, ale w ostateczności zrezygnował i odrzucił telefon ba bok, po czym położył się wygodnie na sofie.
Czuł w sobie pustkę i bezsilność. Nie wiedział, co powinien zrobić. Jedyne, czego chciał to wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. Wciągnął powietrze głęboko do płuc, a po chwili wypuścił je świstem. Podłożył sobie ręce pod głowę i przymknął powieki starając się zasnąć.
Obudził się późnym wieczorem. Wiedział, że w tym pustym domu nie wytrzyma ani sekundy dłużej. Podniósł się z kanapy i otrzepał z ubrania niewidzialny kurz. Wyciągnął się i mrucząc coś pod nosem zabrał ze stolika telefon, klucze i dokumenty po czym żwawo założył na nogi buty i wyszedł z domu. Wsiadł do ukochanego samochodu i z czułością pogłaskał wierzchem dłoni kierownicę.
-Chociaż ty mnie nigdy nie opuścisz- uśmiechnął się pod nosem i włożył kluczyk do stacyjki, odpalił samo chuch i odjechał spod domu.
Razem z Kennym siedzieli na wąskiej kanapie w jego niewielkiej kawalerce i pili- kolejną już- butelkę whisky. Miał to być sposób na odreagowanie i chwilę zapomnienia.
-Jak się trzymasz?- zagadnął Justina w końcu, jego czarnoskóry przyjaciel. Martwił się o niego, bo od kilku dni szatyn chodzi struty i wygląda niemal jak wrak człowieka.
-Świetnie, nie widać- mruknął ironicznie brązowooki i upił łyka trunku ze szklanki.
-Próbowałeś chociaż zrobić cokolwiek, żeby wróciła?- Kenny jak na złość był nieustępliwy, a jego wścibskie pytanie, tylko drażniły szatyna.- Jeśli nie zrobisz nic, stracisz ją, wiesz o tym?- mruknął po chwili.
-Weź zejdź ze mnie!- warknął podenerwowany- To ona wybrała za nas dwoje!
-Ale…- Kenny już chciał coś dodać, ale usłyszał dźwięk telefonu szatyna, co spowodowało, ze zamilkł.
Justin z kieszeni spodni wyjął komórkę po czym spojrzał na wyświetlacz. Widząc imię swojej dziewczyny momentalnie pobladł na twarzy. Spojrzał porozumiewawczo na przyjaciela , po czym odchrząknął i wcisnął zieloną słuchawkę.
-Słucham- mruknął, siląc się na obojętny ton głosu.
-Justin- usłyszał po drugiej stronie i był niemal pewien, że Camil niedawno płakała.
-Co słychać- zapytał w końcu, ale po chwili skarcił się o to w myślach. Doskonale wiedział, że bardziej beznadziejnego pytanie zadać nie mógł.
-Justin, zrobisz coś dla mnie- zapytała po chwili ciszy, zupełnie ignorując pytanie zadanie przez chłopaka. Szatyn nie wiedział, co zrobić, ale musiał się zgodzić jeśli chciał odzyskać Camil. To była doskonała okazja.
-Tak, oczywiście- odpowiedział po chwili i czekał na wyjaśnienia ze strony blondynki.
-Jutro są urodziny taty- przerwała na chwilę, aby zaciągnąć się powietrzem.- Ja nie powiedziałam im jaka jest sytuacja między nami. Nie chcę ich martwić… Więc poszedłbyś tam ze mną jutro? No wiesz.. Jako chłopak?- słychać było z jakim trudem Cam wypowiada te słowa. Justin jednak uśmiechnął się promiennie. Dziękował Bogu, że los dał mu właśnie drugą szanse na odbudowanie tego, co zniszczył.
-Oczywiście- w jego głosie można było wyczuć radość. Emanowała z niego niemal na odległość.
-Przyjedź po mnie w takim razie jutro o szóstej. Adres wyślę ci sms’em- nie dając dojść szatynowi do słowa, blondynka się rozłączyła.
*
Stała przy dużym lustrze swojego wynajętego mieszkania i nerwowo dłonią przeczesywała swoje włosy. Nie wiedziała, czy na pewno dobrze zrobiła, prosząc brązowookiego o pomoc. Wiedziała, że ma do niego słabość, a jego najdrobniejszy gest może sprawić, że silna wola, może wyparować w każdej chwili. I właśnie tego się bała, swojej miłości do niego. Westchnęła przeciągle słysząc dzwonek do drzwi. Mozolnym krokiem ruszyła w ich stronę i nawet nie sprawdzając zamaszystym ruchem otworzyła drzwi. W tedy jej oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż, a po chwili zza nich wyłoniła się uśmiechnięte twarz szatyna.
-Cześć Camil- szepnął – To dla ciebie- wręczył jej naręcze kwiatów i czekał na jej reakcję.
-Dziękuję, wejdź- odpowiedziała nieśmiało, a jej policzki oblał ogromny rumieniec. Nie spodziewała się tak miłego gestu po Justinie. Może jednak to rozstanie jakoś na niego wpłynęło.- Usiądź na sofie, a ja wstawię kwiaty do wazonu.
Chłopak wykonał jej polecenia, a blondynka udała się do kuchni po wazon, jednak kątem oka obserwowała ruchy szatyna. Widząc jak chłopak bierze w dłoń ich wspólne zdjęcie, które stało ja niewielkim stoliku, Camil poczuł uścisk w gardle. Chcąc uniknąć niemiłych sytuacji dziewczyna szybko nalała wody do wazonu i włożyła do niego piękne kwiaty. Szybko weszła do salonu i położyła wazon na stole.
-Jestem już gotowa, możemy jechać- powiedziała i nerwowo zaczęła poprawiać ubranie, które miała na sobie. Doskonale wiedziała, że szatyn zna ją zbyt dobrze i domyśli się, że się denerwuje, ale nie umiała się inaczej zachować.
-Chciałbym żeby było jak dawniej- mruknął nawet nie zwracając uwagi na słowa blondynki. Obracał w dłoniach ramkę i przypatrywał się ich uśmiechniętym twarzą na zdjęciu.
-Justin, to nie rozmowa na teraz, musimy jechać jeżeli nie chcemy się spóźnić.- ponagliła go i gestem ręki pokazała duży pakunek stojący w rogu pokoju.- Weź prezent i zejdź do samochodu, a ja ubiorę żakiet i zamknę dom- kolejny raz chłopak bez zbędnego marudzenia wykonał polecenie Cam i zabierając ze sobą prezent zszedł na dół.
Dziewczyna szybko narzuciła na ramiona cienki, czarny żakiet i zabierając z blatu klucze podeszła do drzwi. Zamykając je modliła się w duchu, aby dzisiejszy dzień odbył się bez niepotrzebnych afer i nieporozumień.
Wychodząc przed klatkę zobaczyła Justina, który stał przy swoim ukochanym samochodzie i wlepiał w nią swój przeszywający wzrok. Niepewnym krokiem skierowała się w jego stronę i kolejny raz dziś, została przez swojego chłopaka mile zaskoczona. Justin otworzył przed nią drzwi samochodu, co w jego przypadku albo nie zdarzało się w cale albo bardzo rzadko. Blondyna wymruczała pod nosem słowa podziękowania i wsiadła do środka. Po chwili za kierownicą pojawił się Justin. To był odpowiedni moment by wyjaśnić sobie wszystko.
-Słuchaj Justin- zaczęła niepewnie i spojrzała na brązowookiego, który był wyjątkowo skupiony na drodze.- To, że jedziemy do moich rodziców niczego między nami nie zmienia. Nadal czekam, aż podejmiesz decyzję, co chcesz zrobić z własnym życiem. Ale u rodziców mamy zachowywać się jak do tej pory, więc błagam cię nie rób scen- mruknęła i znów spojrzała na chłopaka, który właśnie otwierał usta, aby dodać swoje trzy grosze.- Bez gadania- dodała surowym tonem.
Dojechali po ogromną willę jej rodziców. Szatyn od zawsze zachwycał się tym miejscem. W końcu było tu tak cicho i spokojnie. Kiedyś oboje lubi tu przyjeżdżać i spędzać wspólnie czas spacerując po lesie i łowiąc ryby nad jeziorkiem, które jest w pobliżu. Kiedy chłopak zaparkował na podjeździe Cam spojrzała na niego porozumiewawczo, a potem przywdziała na twarz sztuczny uśmiech. Kiedy oboje stali już pod drzwiami chłopak złapał dłoń blondynki. Cam miała ochotę wyrwać dłoń z uścisku, ale słysząc zgrzyt zamka powstrzymała się i tylko uśmiechnęła się szerzej.
-Witajcie dzieci!- w progu powitała ich kobieta koło sześćdziesięciu lat, była to oczywiście mama Cam. Tak samo piękna jak córka.- Wejdźcie- zaprosiła gestem młodych w głąb domu.
-Cześć mamo! Kiedy ja cię widziała- radosna Camil niemal rzuciła się w objęcia matki, jakby szukając w nich pomocy i zrozumienia.
-Witam Cię Heder- odezwał się po chwili Justin i uśmiechnął się szeroko do staruszki, która swoją drogą kochał jak własną matkę.
-Chodźcie do salony Bill już nie może się was doczekać- kobieta oznajmiła wesoło i ruszyła przodem do wielkiego salonu.
Kolacja przebiegała w miarę sprawnie, jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Udawanie zakochanych i szczęśliwych wychodziło Camil i Justinowi prawie idealnie. Rodzice dziewczyny nawet przez sekundę nie pomyśleli, że między tym dwojgiem może się coś dziać. Chłopak jak zawsze uśmiechał się promiennie i co rusz rozbawiał towarzystwo śmiesznymi anegdotami, a dziewczyna czule tuliła się do jego ramienia, śmiejąc się cicho pod nosem.
-Słuchajcie, chciałbym powiedzieć!- ton głosu szatyna był niezwykle poważni. Wszyscy zgromadzenie spojrzeli po sobie niemal z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Justin złapał dłoń blondynki i pomógł jej wstać, po czym na środku pokoju uklęknął przed nią i z kieszeni swoich ciemnych dżinsów wyjął czarne pudełeczko. Krew w żyłach blondynki zaczęła szybciej płynąć, a serce biło nienaturalnie szybko. Już wiedziała, co planuje Justin. W tej chwili miała ochotę rozpłakać się i uciec.- Camil Stonem, czy zostaniesz moją żoną?
Od autorki: Rozdział mi się podoba, jeden z lepszych jakie napisałam.
Wybaczcie, te odstępy, ale chyba lepiej poczekać i dostać coś dobrego niż często mieć byle jaki rozdział.
Następny? Nie wiem, może w przyszłym tygodniu w piątek? ;) Zobaczymy ile będzie komentarzy, chce ich przynajmniej 5 ;]

5 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo mi się podoba ;] Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Och! Oświadczyny... Nie spodziewałam się tego, chociaż mogłam to przewidzieć. Czułam, że Justin wykombinuje coś, aby odzyskać Cam. Ale postawił ją w bardzo niezręcznej sytuacji..

    OdpowiedzUsuń
  3. Oezu,to jest genialne *,* Tego się szczerze mówiąc nie spodziewałam :3 Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam dziś czytać. Ten blog jest genialny ! A ten rozdział to miazga! <3 . oby przyjęła oświadczyny ! Czekam na nn !
    Imaginary13

    OdpowiedzUsuń