Po całej nocy spędzonej na niewygodnej kanapie w salonie, chłopak obudził się cały obolały. Położył rękę na ramiona, starając się rozmasować bolącą szyję i ramiona- z marnym skutkiem. Słysząc stukanie obcasów o marmurową posadzkę, automatycznie podniósł wzrok. Camil szła właśnie do kuchni i jakby na złość brunetowi wyglądała dziś oszałamiająco. Jej krótkie blond włosy dziś delikatnie podkręcone, delikatny makijaż i czarna obcisła sukienka sprawiały, że dziewczyna wyglądała wręcz zabójczo. Justin już otwierał usta by powiedzieć coś do Cam, ale kiedy ta spojrzała w jego stronę i niemal cisnęła w niego piorunami z oczu, szybko zrezygnował. Nie chciał kolejnej awantury. Jakby ta wczorajsza mu nie wystarczyła.
Poniósł się powoli z legowiska i skierował w stronę małej łazienki, która znajdowała się na parterze ich willi. Wolał nie ryzykować awanturą, gdyby śmiał się udać do łazienki na piętrze. W tedy musiałby przejść przez sypialnie, a blondynka, kategorycznie zapowiedziała, że nie życzy sobie obecności brązowookiego tam. Chwiejnym krokiem szedł przez korytarz, zatrzymując się jednak w pół kroku przy wejściu do kuchni. Tak jak myślał. Camil robiła śniadanie i jak tylko ona miała w zwyczaju nuciła pod nosem tylko sobie znaną melodię. Uśmiechnął się w duchu widząc radosną blondynkę, ale postanowił nie wchodzić jej w drogę. Musiał wymyślić lepszy sposób na udobruchanie jej.
Kiedy wszedł do niewielkiej łazienki oparł ręce o umywalkę i spojrzał w lustro. Wyglądał źle, choć to i tak zbyt delikatnie powiedziane. Blada twarz, podkrążone oczy i nieułożone włosy. Prychnął tylko z niezadowolenia i zdejmując z siebie bieliznę, wszedł do kabiny prysznicowej. Odkręcił najpierw kurek z ciepłą, a potem zimną wodę by temperatura był odpowiednia po czym oparł się dłońmi o ścianę i przyciągnął brodę do klatki piersiowej i pozwolił strumieniom wody uderzać w jego kark i ramiona, rozmasowując przy tym spięte mięśnie. Czując przyjemność jaką dawała mu zwykła woda miał ochotę już nigdy nie wyjść z kabiny, jednak wiedział, że musi. Dziś miał do załatwienia kilka papierkowych spraw w warsztacie, których tak nie lubił, i które zawsze za niego robiła Cam. Westchnął przeciągle i zdjął z półki żel, wylał niewielką ilość na dłoń i wmasował ją delikatnie w swoje szczupłe ciało, aż do powstania piany. Kiedy brunet był już dokładnie umyty, ściągnął z półki żel i powtarzając poprzednią czynność wmasował go dokładnie we włosy. Po dokładnym opłukaniu całego ciała i włosów otworzył kabinę i z suszarki zdjął biały ręcznik, którym się wytarł a potem owinął wokół bioder. Znów stanął przed lustrem i ten widok był zadowalający. Uśmiechnął się półgębkiem i wyjął z szafki suszarkę i zaczął suszyć nią włosy. Były one jego dużym atutem, zaraz po oczach. Niespotykany kolor, gęste i lśniące. Same prosiły się o to by jakaś dziewczyna wplotła w nie swoje dłonie i przyciągając do siebie chłopaka, namiętnie go pocałowała.
Kiedy włosy były suche Justin z półki zdjął tubkę z żelem i wycisnął odrobinę na rękę i zaczął nakładać na włosy. Mimo iż jego fryzura wyglądała tak, jakby chłopak przed chwilą wstał z łóżka i nie fatygował się nawet z uczesaniem włosów, to było tylko złudzenie. Justin poświęcał dużo czasu swoim włosom i każdy kosmyk był dokładnie ułożony. Kolejny raz przejrzał się w lustrze i widząc przystojnego, młodego mężczyznę cmoknął kilka razy ustami z zachwytu i wyszedł z łazienki.
Podbudowany tym, że dziś wygląda tak dobrze postanowił porozmawiać z Camil. Wiedział, że dziewczyna nie oprze się jego nagiemu torsowi i będzie musiała ulec czarowi. Nie miał ochoty spędzić kolejnej nocy na niewygodnej kanapie w salonie.
Pewnym siebie krokiem wmaszerował do kuchni, jakie było jego zdziwienie, kiedy zamiast swojej dziewczyny zastał talerz kanapek, a obok niewielką karteczkę z napisem ”smacznego”. Zaśmiał się pod nosem i wziął do ręki jedną z kanapek. Camil zawsze dbała o to by brunet zjadał śniadanie, ale kiedy była na niego wściekła zostawiała go głodnego i zdanego na siebie. Jak widać jednak przyzwyczajenie jest silniejsze.
Uśmiechając się szeroko i z kanapką w dłoni maszerował dumnie do sypialni. Kiedy blondynki nie było w domu, wreszcie mógł się normalnie po nim poruszać. Wchodząc do dużego pomieszczenia wyjął z szafki bieliznę i zrzucając ręcznik naciągnął na swoje szczupłe i zgrabne pośladki białe bokserki od Calvina Kleina. Justin lubił przepych, a wszystko co drogie w jego mniemaniu było najlepsze i on musiał to mieć. Nadal pewnym siebie krokiem wszedł do dużej garderoby i omiótł spojrzeniem pomieszczenia, zastanawiając się co założyć. W końcu zdjął z wieszaka białą bluzkę na grubych ramiączkach i założył ciemne dżinsowe spodnie i pasek, który miał być jedynie ozdobą, ponieważ jego spodnie i tak zawsze zsuwały mu się za co Cam zawsze ganiła go jak małe dziecko. Uśmiechnął się i wyszedł z garderoby i stanął przy szkatułce z biżuterią. Jak na faceta miał dużo drogiej biżuterii. Do uszu włożył diamentowe kolczyki, a na szyję zarzucił złoty łańcuch.
Ze stolika zgarnął dokumenty i pęk kluczy. Wyszedł z domu i podszedł do swojego samochodu. Przejechał opuszkami palców po idealnie wypolerowanej masce i jęknął z zachwytu. Tak pięknym samochodem nie dało się nie zachwycać. Wszedł do środka i włożył do stacyjki klucz po czym odpalił cudo i odjechał spod posesji, kierując się w stronę swojego warsztatu.
*
Od rana dręczyły ją wyrzuty sumienia. Nie mogła poradzić sobie z tym, że poprzedniego wieczoru nawrzeszczała na swojego chłopaka. Wiedziała, że powinna mu pomóc, a ona potrafiła tylko zrobić karczemną awanturę, która nie przynosiła żadnych skutków. Nie mogła się skupić na pracy w swoim butiku, wszystko leciało jej z rąk, a myśli krążyły tylko przy osobie brązowookiego.
-Emily, ja muszę na trochę wyjść. Zostaniesz dziś w sklepie?- zapytała swojej pracownicy. Musiała jechać do Justina i wyjaśnić z nim wszystko, a co najważniejsze-przeprosić.
-Nie ma sprawy, jedź do niego.- brunetka uśmiechnęła się ciepło i gestem ręki pokazała żeby Cam już jechała. Widziała, że brunetka się czymś zadręcza.
-Dziękuję!- uśmiechnęła się i zabierając torebkę szybko wyskoczyła ze sklepu. Podeszła do swojego Mercedesa CLK, otworzyła go i najszybciej jak umiała odpaliła silnik i ruszyła w drogę. Postanowiła wstąpić do ulubionej chińskiej restauracji chłopaka, chcąc w ten sposób odkupić swoje grzechy. Wiedziała, że to na pewno w jakiś sposób pomoże, zawsze pomagało.
Weszła do warsztatu i obdarzyła uśmiechem Kennego, jednego z pracowników swojego chłopaka. Bez pukania przekroczyła próg gabinetu Justina i zaśmiała się widząc go niemal zakopanego w stercie papierów. Chłopak nigdy nie miał głowy do takich spraw, zawsze ona mu pomagała w innym wypadku jego zakład już dawno zostałby zamknięty.
-Cześć- mruknęła cicho podchodząc do biurka. Szatyn podniósł spojrzenie i uśmiechnął się na widok swojej dziewczyny.
-Witaj- odpowiedział jej swoim zachrypniętym głosem i skinął głową żeby usiadła.- Co cię tu sprowadza?- zapytał nawet na moment nie odwracając od niej wzroku.
-Przyniosłam nam obiad- na potwierdzenia słów blondynka uniosła rękę, w której trzymała reklamówkę pełną jedzenia.- Poza tym chyba musimy porozmawiać
-O czym?- zapytał zdziwiony. Udawanie idoty miał opanowane niemal do perfekcji, co doprowadzało dziewczynę do szewskiej pasji.
-O nas Justin, musimy w końcu coś z tym zrobić. Tak nie może dłużej być.- mruknęła cicho i obdarzyła brązowookiego wyczekującym spojrzeniem.
-Jak zwykle szukasz problemu tam gdzie go nie ma!- warknął zły, nie lubił drążyć tego tematu. Robił się w tedy nerwowy.
-Daję ci prosty wybór! Albo skończysz z graniem, albo z nami koniec!- krzyknęła i spojrzała na swojego chłopaka, jednak widząc, że ten nie kwapi się z odpowiedzią postanowiła kontynuować.- Zrozumiano?
-Dla ciebie wszystko- mruknął i podszedł do dziewczyny.
Pomógł jej wstać i objął delikatnie w pasie. Nie chciał jej okłamywać, ale nie mógł jej też kategorycznie powiedzieć, że karty to całe jego życie. Spojrzał w oczy Camil. Widać było w nich radość, tak dawno nie dane mu było tego zobaczyć. Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął mocniej do siebie blondynkę.
-Kocham cię- szepnął i wpił się w jej usta, starając się potwierdzić swoje słowa.
Dziewczyna czuła wielką radość, że wreszcie jej słowa dotarły do jej ukochanego. Czyżby wreszcie miało być dobrze? Pomyślała wplatając dłonie w gęste włosy szatyna.
-Kocham cię jak nikogo innego Justin- szepnęła i mocniej przywarła do ciała swojego ukochanego.
Od autorki: Jest taki oto rozdział pierwszy! Mi się podoba, może końcówka do dupy, ale reszta może być.
Co do mojego bloga, obiecuję w niedzielę coś dodać, strasznie ciężko idzie mi pisanie, ale obiecałam i dam radę ;]
Do następnego!!! :*
Wiesz co podoba mi się już twój blog, tylko tak dalej ;]
OdpowiedzUsuńNo i co? Gdzie ten sony rozdział ? ^^
OdpowiedzUsuńAle świetny rozdział ! Jak na pierwszy to nieźle ci poszło ! czekam na nn
OdpowiedzUsuńImaginary13
To jasne, że świetny! W końcu, to nie jest jej pierwsze opowiadanie..
Usuń