niedziela, 26 sierpnia 2012

Prolog

Mocniej naciągnął na uszy czapkę, którą miał na głowie i spojrzał spod przymrużonych powiek na karty, które trzymał w rękach, a potem na innych graczy siedzących wokół okrągłego stołu w kasynie. Wiedział, że tej partii nie uda mu się wygrać, a szczęście, które mu dziś dopisywało od tak go opuściło. Nie mógł sobie pozwolić na kolejną przegraną.

-Pas- mruknął i rzucił karty na stół. Jego koledzy spojrzeli na niego niemal z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Ten szczupły szatyn nigdy się nie poddawał, zawsze grał do końca, nawet jeżeli miałby przegrać wszystko.

Bez słowa wstał z krzesła i wypił ze szklanki ostatniego łyka whisky, po czym zabrał żetony, które za chwilę miał zamiar wymienić na pieniądze. Pewnym siebie krokiem skierował się do okienka, w którym siedziała Amber i położył przed nią swoją wygraną uśmiechając się przy tym zalotnie. Dziewczyna niemal od razu spłonęła ogromnym rumieńcem. Znów roześmiał się z tej sytuacji. Doskonale wiedział jak działa na kobiety. Uwielbiał kiedy niemal pożerały go wzrokiem, były wstanie zrobić wszystko za jedno jego spojrzenie, czy uśmiech. Ale on już miał swoją kobietę, której wszyscy mu zazdrościli. Na wspomnienie o swojej dziewczynie, chłopak szybkim ruchem wyjął z kieszeni telefon i przejechał palcem po dotykowym ekranie. Piętnaście nieodebranych połączeń od Camil.

-Cholera- zaklął pod nosem. Wiedział, że dziewczyna znów zrobi mu karczemną awanturę. Nie miał najmniejszej ochoty wysłuchiwać kazań tej furiatki, ale nie miał wyjścia. Zdanie blondynki było dla niego najmniej istotne. Dla niego najbardziej liczył się on sam, karty i ukochany samochód- nowiutki Aston Martin, który był jego dumą. Tak więc po co zaprzątał sobie głowę związkiem z Cam? Na początku na pewno ze względu na wielkie uczucie. A teraz? Teraz głównie dlatego, że jego dziewczyna wywodziła się z bogatej rodziny i zawsze, kiedy on popadał w długi ona dawała mu gotówkę na ich spłatę. On całe życie miał pod górkę, najpierw rozwód rodziców, potem burzliwe romanse matki, które zniszczyły jego młodość. Musiał liczyć na siebie, zawsze. Od podstaw budował swoją reputację otwierając warsztat samochodowy, który teraz jest bardzo dobrze prosperującą firmą i zapewnia chłopakowi życie na odpowiednim poziome.

Odebrał od drobnej brunetki swoją wygraną i kolejny raz delikatnie się uśmiechnął. Znów nie siląc się na zbędne pożegnania odszedł od kasy i zaczął przeliczać pieniądze. Między banknotami znalazł niewielką karteczkę z numerem. Zatrzymał się w pół kroku i obejrzał za siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i pomachała mu. Justin roześmiał się w głos i kręcąc głową z niedowierzeniem wyszedł przed budynek, gdzie zmiął i wyrzucił karteczkę.

Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i nacisnął przycisk na pilocie. Słysząc dźwięk alarmu swojego samochodu znów uśmiechnął się szeroko i wsiadł do środka. Co z tego, że wypił jedną czy dwie szklanki whisky. Był kimś policja nie mogła mu nic zrobić, czuł się bezkarnie. Włożył do stacyjki kluczyk i przekręcił go, a po chwili usłyszał przyjemne mruczenie silnika. Nacisnął pedał gazu i niemal z piskiem opon odjechał z parkingu wjeżdżając na jedną z głównych nowojorskich ulic

*

Od dwóch godzin stoi przy dużym oknie i wypatruje na podjeździe ich wspólnego domu, drogiego samochodu swojego chłopaka. Nie miała zamiaru więcej do niego dzwonić i tak nie odbiera telefonu. Ten lekkoduch zawsze robił to, co on sam uważał za słuszne nie przejmując się przy tym innymi ludźmi. Ranił ją tym, ale nie potrafiła podjąć radykalnych kroków, powiedzieć dość i odejść. Zbyt wiele poświęciła temu związkowi żeby teraz od tak wszystko zaprzepaścić. Dla niego właśnie, wbrew swoim rodzicom nie poszła na wymarzone studia medyczne, tylko wyjechała z nim do wielkiego miasta. Zrezygnowała ze wszystkich marzeń, tylko dla tego, że tak bardzo go kochała. A teraz? Kim ona jest dla szatyna? Dodatkiem do jego wspaniałego życia, marionetką, którą może wykorzystywać jak i kiedy tylko chce. Nawet rodzice blondynki po pewnym czasie nabrali się na bierki brązowookiego, który do perfekcji wyćwiczył grę aktorską. Jednak Camil nie miała już złudzeń, że cokolwiek da się jeszcze naprawić. Kiedyś w ich związku była chemia, namiętność, które rozpalały ich ciała żywym ogniem. Teraz wszystko stało się rutyną lub zwykłym zaspokojeniem pożądania Justina, którego ego zawsze jest najważniejsze.

Słysząc zgrzyt zamka, dziewczyna nerwowo przeczesała włosy, jednak nawet nie drgnęła z miejsca. Nie wiedziała czy ma siłę robić chłopakowi kolejną awanturę, przecież to i tak nic nie dawało. Po chwili poczuła zimne dłonie na swoich biodrach, Justin stał tuż za jej plecami i niezdarnie próbował się do niej przytulić.

-Gdzie byłeś?- warknęła przez zaciśnięte zęby. Mogła darować sobie to pytanie, doskonale wiedziała gdzie był, i ze nie przyzna się do tego.- Znów grałeś prawda? Dlaczego mnie okłamujesz- z ledwością wypowiadała słowa, a łzy coraz mocniej kłębiły się pod jej powiekami.

-Kochanie, przepraszam- mruknął dziewczynie do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Miał nadzieję, że w ten sposób chociaż odrobinę uspokoi swoją dziewczynę i ta nie zrobi mu piekielnej awantury.

Camil jednak czując odór alkoholu i papierosów, poczuła jak wściekłość i ból, które kłębiły się w jej serce nagle znikają, a na ich miejsce wkrada się bezradność. Nie miała już siły do tego chłopaka, nie miała już nawet złudzeń, że on ją kocha i w końcu się zmieni. On kocha tylko siebie, swój samochód i karty. Nie ją.

-Mam ciebie dość!- krzyknęła i odepchnęła od siebie Justina- Idę do sypialni, nie pokazuj mi się więcej na oczy! Nie chcę cię widzieć!- wykrzyczała mu w twarz zaciskając przy tym ze wściekłości dłonie w pięści, po czym z impetem odwróciła się na pięcie i poszła do ich sypialni.


Od autorki: Taki tam prolog, nie.
Staruję z nowym opowiadaniem, mam nadzieję, że pomysły i czytelnicy będą!

2 komentarze:

  1. Jeju, to jest świetne *.* Jest takie inne od tych wszystkich przesłodzonych opowiadań, których teraz jest pełno. Podoba mi się twój sposób pisania. Teraz w internecie aż roi się od blogów, które piszą dziewczyny, które nie mają bladego pojęcia o ortografii, interpunkcji, nie wspominając już nawet o stylistyce opowiadania. W każdym bądź razie, ty do nich nie należysz :) Mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się pierwszy rozdział, już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam i zapraszam również do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej !
    Podoba mi się pomysł, jak również wykonanie. Zauważyłam, że Justin nie jest tu gwiazdą. Jakoś nad tym nie ubolewam, za bardzo jestem ciekawa jak to się dalej potoczy ;p
    Tysia.

    OdpowiedzUsuń