Przelotnie spojrzałam w lustro i
wolna dłonią przeczesałam wypłowiałe włosy. Westchnęłam głośno i mocniej
ścisnęłam zrulowany banknot. Potrząsnęłam energicznie głową i pochyliłam się do
równo usypanych dwóch kresek kokainy; wciągnęłam jedną najpierw do lewej
dziurki, a potem drugą do prawej i pociągnęłam nosem by wszystko bez problemu
prześlizgnęło się do gardła.
Odetchnęłam z ulgą czując gorzki smak i poczułam się gotowa by opuścić
pokój. Powoli, ciągnąc nogę za nogą weszłam do kuchni, gdzie siedziała Dani i
paliła papierosa, bezceremonialnie strzepując popiół na podłogę.
- Jak ty możesz tak niszczyć
własne mieszkanie? – Zagadnęłam niby od niechcenia łapiąc za kupek z czarną
kawą.
Upiłam
sporego łyka i skrzywiłam się. Zbyt mocna i gorzka, a serce i tak już kołatało
mi się w piersi jak szalone. Cudowny przypływ energii przetaczał się i
rezonował w moim ciele, dając mi siłę, dając mi motywację.
- Co to za pytania? – rzuciła
zdziwiona. – Nie płacisz żadnych pieprzonych pieniędzy więc co się rzucasz?
Wywróciłam oczami i nie
skomentowałam jej nieuzasadnionego wybuchu, tak było lepiej. Nie było
najmniejszego sensu drażnić Dani, która od kilku dni i tak chodziła wściekła.
Nie chciałam się zastanawiać nawet, co ją tak drażniło. Nasze stosunki nie były
aż tak zażyłe, więc po co miałam to wiedzieć?
- A tak przy okazji mogłabyś
trzymać Biebera z dala od Boba? Te namolne laski, które wyrzucają pod jego
adresem wszystkie możliwe błogosławieństwa, zaczęły się przystawiać do mojego
faceta! – Skrzywiła się i obrzuciła mnie jedną ze swoich min. Teraz wyglądała
bardzo nieprzyjemnie, jak harpia.
- Przecież wiesz, że nie mam
wpływy na Justina – wywróciłam oczami i wstałam od stołu, gdyż zobaczyłam, że
brunetka właśnie otwiera usta.
Ostatnie czego w tej chwili
potrzebowałam to tyrady w wykonaniu Dani Sticks.
Klatka schodowa w kamienicy
Dani była bardzo spokojnym miejscem. Nie kręciło się tu zbyt wielu ludzi, gdyż
większość przebywała w mieszkaniu zbyt pijana lub naćpana by wyjść na zewnątrz.
To była moja idylla, gdzie mogłam spokojnie usiąść wziąć głęboki oddech lub po
prostu ćpać do upadłego nie myśląc o tym, że zaraz wyskoczy Bob i przyśle mi
któregoś ze swoich kolegów.
Łomot
wprawił mnie w niemałe osłupienie. Zerwałam się na nogi i przez barierkę
wychyliłam się by sprawdzić, co dzieję się piętro niżej. Skrzywiłam się widząc
szatyna prowadzącego na wpół przytomną dziewczynę, która słodko szczebiotała
jego imię.
Zemdliło mnie.
- Lana? – Chłopak uniósł wzrok
słysząc moje warkniecie, a ja odruchowo mając nadzieję, że mnie jednak nie
zauważy cofnęłam się. Byłam przesiąknięta myślą, że skoro mnie nie widać, to
tak naprawdę nie istnieje.
Znów usiadłam na schodkach i
wsunęłam do ust papierosa. Srebrną zapalniczką przypaliłam go i zaciągnęłam się
mocno. Smak tytoniu i czucie dymu w ustach zdecydowanie nie należały do moich
ulubionych odczuć, ale były kolejnym uzależnieniem a ja potrzebowałam nowych
bodźców – czegoś, co wprawi moje ciało w drżenie.
- Czy ty się chowasz? –
Warknął szatyn stając obok mnie i taksując moją twarz przenikliwym spojrzeniem.
- Przed tobą? – zakpiłam
- Daj spokój Lana od kilku dni
mnie unikasz i oboje doskonale wiemy dlaczego.
Bo powiedziałeś mi coś, co
nigdy nie powinno wyjść z twoich ust? Miałam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz,
ale ostatecznie przygryzłam wargę tłumiąc w ten sposób złość. Nie mogłam mu
jednak tego powiedzieć, moje postanowienie o ignorowaniu jego osoby było teraz
jedynym wyjściem. Słowa, które do mnie wypowiedział były najgorszymi na jakie
mógł się zdobyć. Do diaska czy on naprawdę nie mógł się powstrzymać?
Ile może być krzyku w milczeniu?
Ile może być krzyku w milczeniu?
- Masz zamiar tak milczeć? –
rzucił i zupełnie bez zaproszenia przysiadł się na schodku obok mnie.
- Nie masz innych zajęć oprócz
dręczenia mnie? – Wywróciłam oczami nawet na niego nie patrząc.
Z jednej
strony potrzebowałam by był obok, po prostu poczucie jego obecności dawało mi
siłę. Z drugiej zaś działał na mnie jak paralizator zwłaszcza po tym jego
niedorzecznym wyznaniu. No bo czym ono było? Zdecydowanie nie było prawdą, ot
tak wypowiedziane słowa, które miały mi w jakikolwiek sposób pomóc uporać się z
poczuciem winy. Tyle, że ja nie czułam się winna. Byłam ćpunką, która już dawno
temu wyzbyła się wszelkich ludzkich odruchów, a już na pewno uczuć. Nie byłam
słodką dziewczyną zdolną do miłości. Na sam dźwięk tego słowa wzdrygałam się.
- Lana, czy ja naprawdę chcę
od ciebie zbyt wiele? – Rezygnacja w jego głosie była wyczuwalna. Cholera,
uparty jest.
- No więc słucham powiedz mi,
czego ode mnie chcesz – rzuciłam sucho, a na moich ustach zagościł sardoniczny
uśmiech, nie mogłam się powstrzymać.
- Żebyś jakkolwiek
skomentowała, to co ci powiedziałem – zjeżył się lekko.- Na Boga powiedz
cokolwiek.
Mam kilka możliwości: a) uciec
stąd i dalej go ignorować; b) wytłumaczyć mu wszystko, a następnie cieszyć się
spokojem; c) błagać by dał mi spokój, zabrać swoje rzeczy i wrócić na ulicę.
Która z możliwości jest najlepsza?
- Nie teraz – Warknęłam w końcu i
bez ostrzeżenia wstałam i wróciłam do mieszkania.
~*~
Tępy ból
z tyłu głowy obudził mnie z niespokojnego snu. Rozglądałam się powoli po
pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Wygląda jak stary magazyn. Ściany z
czerwonej cegły pomalowane na biało, drewniane podłogi i dziwny ostry,
nieprzyjemny zapach. Panujący półmrok otępiał moje zmysły i przez moją głowę
przeleciała jakaś nieuchwytna myśl. Skrzywiłam się kiedy uciekła w zapomnienie,
nie dając się nawet zidentyfikować. Westchnęłam głęboko i podniosłam się z
materaca, kiedy stanęłam na nogach zakręciło mi się w głowie. Syknęłam przez
zaciśnięte zęby i złapałam się za głowę, czując ból. Jak się
spodziewałam na ręce była krew, a wnioski nasunęły się same.
- Wstałaś już królewno? – Oczy
o niemal nie wypadły mi z orbit, kiedy w progu zobaczyłam Boba.
- Co ty tu … robisz? –
Wydukałam przerażona. Miliard myśli nagle zaczęły bombardować mój umysł na
skutek czego głowa zabolała jeszcze mocniej. Pobił mnie?
- Zbieraj się Dani i Bieber
już warują, że cię nie ma – powiedział, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
- Najpierw mi powiesz, co to
wszystko ma znaczyć?
Ryknęłam zła i zaparłam się na
nogach czując szarpnięcie. O nie, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie. Założyłam
ręce na piersi i zmarszczyłam czoło czekając na wyjaśnienia. Serce waliło mi w
piersi jak szalone, a krew dudniła w uszach. Czułam, że zaraz mogę się zatoczyć
i zaliczyć spektakularny upadek na twardą podłogę.
- No załatwiałaś nam towar,
nie pamiętasz? – zaśmiał się i nie czekając na moja odpowiedź kontynuował. –
Zapoznałem cię z kilkoma moimi kumplami i bawiłaś się całe trzy dni. Gdyby
pytała o to Dani, albo ten twój kochaś masz mówić, że grzałaś z jakimiś innymi
ćpunami na Greenpoint i po prosu wpadłaś w ciąg, jasne?
Jego ton
nie znosił sprzeciwu, a ręce mocno zaciskające się na moich nadgarstkach
jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym, że nie mam innej możliwości, jak tylko
się zgodzić. Mój Boże, kiedy stałam się taką wielka kupą nieszczęścia i w
dodatku wypraną z własnej woli i zupełnie uległą? Nie wiem jak będę mogła
spojrzeć na siebie w lustrze.
- Po prostu zamknij się, zabierz mnie do tego cholernego domu i nie zbliżaj się do mnie – na jego
szczęście, miał w sobie chociaż krztę wstydu i nie roześmiał mi się w twarz, co
sugerował uśmiech, który błąkał się po jego twarzy.
~*~
- Powiesz mi wreszcie coś
sensownego oprócz „daj spokój Dani, boli mnie głowa"? – Syknęła zła i uporem
wpatrywała się we mnie. Niemal kuliłam się pod jej ostrym spojrzeniem, ale
wolałam milczeć i tylko po nosem rzucać przekleństwa.
Dani była dociekliwa i spostrzegawcza, od razu wyczuwała kłamstwo,
którego swoją drogą nienawidziła. Spokojnie mogła zostać detektywem, umiała
wyciągać z ludzi informacje. A ja nie mogłam jej powiedzieć zupełnie nic, gdyż
i tak nie uwierzyłaby mi w ani jedno słowo. Była zbyt zaślepiona Benem, który
karmił ją kłamstwami, a ona łykała je bez żadnych sprzeciwów.
Dziwne?
- Czy proszę cię na prawdę o
tak wiele? Odrobina spokoju nic więcej. To nie jest coś czego nie możesz zrobić
– rzuciłam zła i wykończona jej tyradami i przesłuchaniem.
- Lana nie było cię trzy dni w
domu, w końcu wracasz pobita i skrajnie wycieńczona i próbujesz mi wcisnąć, że
ćpałaś gdzieś na Brooklynie? Błagam cie nie rób idiotki z siebie i ze mnie.
- Dani możesz nas zostawić
samych? – Nie wiem skąd między nami pojawił się Justin.
Jego wyraz twarzy był dziwny, ale zapuchnięte i podkrążone oczy
jednoznacznie wskazywały ze był wykończony. Fizycznie i psychicznie. Dani
widząc jego minę bez szemrania opuściła kuchnię, tylko przy wyjściu obdarzyła
mnie miną mówiącą „nie wiem jeszcze jak, ale wyciągnę od ciebie prawdę Collns”.
Pokręciłam głową niedowierzając w to, co się koło mnie dzieje. Czy oni wszyscy
rzeczywiście się o mnie martwili?
- Dzięki – mruknęłam w końcu i
patrzyłam na moje dłonie, gdyż twarz szatyna w tej właśnie chwili była obiektem
nie osiągalnym. Nie umiałam podnieść wzroku i skonfrontować się z nim.
- Nie ma za co, wiem jaka ona
potrafi być. – wzruszył ramionami. – Ale błagam cię powiedz mi, co się z tobą
działo. Wiem, że Bob musiał maczać w tym swoje palce. – Było mu ciężko, czułam
to, słyszałam w jego głosie. Aura radości i pewności siebie, którą zazwyczaj
wokół siebie roztaczał teraz opadła i stał naprzeciw mnie. Bezradny, błagając
mnie o prawdę.
Może jednak warto?
- Sama nie wiem, co się stało
…mało pamiętam – Wyrzuciłam w końcu z siebie
- Jak to?
- Nie wiem naćpana byłam …a on
…oni mnie wykorzystali, chyba, nie wiem! – Oczy mi zaszły mgłą.
Czy ja płakałam?
Silne ramiona owinęły się wokół mnie, a wszystkie zapory jak na
zawołanie puściły, a ja pierwszy raz od wielu, wielu lat zaczęłam szlochać. Łzy
płynęły jedna za drugą a głuchy jęk rozchodził się po pomieszczeniu. Trzęsłam
się targana wszystkimi możliwymi emocjami, które przez ten cały czas kumulowały
się we mnie.
- Powiedz mi co on ci zrobił –
warknął Justin i poczułam jak jego ciało się spina. Czy to moja wina?
- On kazał mi uprawiać seks
…za ćpanie – Boże, powiedziałam to, co gorsza jest mi z tym lżej. Mam mętlik w
głowie.
- Co?! – Ryknął, a mnie wzdłuż
kręgosłupa przeszedł dreszcz. – Zabiję go!
Odsunął się ode mnie i zrobił
duży krok w stronę drzwi. Stałam jak słup, nie zdolna do ruchu. Chciałam coś
zrobić, musiałam.
- Nie! – pisnęłam w końcu, a
mój głos był nienaturalnie wysoki.
Justin zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie spod rzęs. Był
zdziwiony i skonsternowany. Wystarczyło mi kłótni i bijatyk na najbliższą
dekadę. Chcę tylko ciszy.
- Nic nie rób, po prostu chodź
tu i mnie przytul. Mocno – jęknęłam żałośnie mając nadzieję, że mnie posłucha.
Tak jak myślałam, posłuchał
mnie. Zamknął mnie w swoich objęciach, a ja stałam i wdychałam jego uderzający
do głowy zapach. Świdrował mnie i wprawiał w przyjemny błogostan. Tego mi było
potrzeba, chwili wytchnienia i jego ramion mocno mnie trzymających.
- Wiem, że mnie nie kochasz,
ale ja będę cierpliwy i w końcu nastanie czas, że odwzajemnisz moje uczucia. –
Szepnął głosem przepełnionym zarówno zmysłową obietnicą jak i groźbą.
~*~
Nie było mnie tu miesiąc, wiem o tym i przepraszam z całego serca. Miałam masę problemów i rzeczy do zrobienia. Rozdział pisałam kawałkami, ale wyszedł jak chciałam. Nieskromnie powiem, ale jest dobry taki jak chciałam.
Mam nadzieję, że wybaczycie i będziecie czytać, prawda?
Mam nadzieję, że wybaczycie i będziecie czytać, prawda?
kocham tego bloga, świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńJest cudowny. Krotki, ale bardzo, bardzo dobry. Jejku jaki ludzki ten rozdzial. Duzo emocji, uczuc, milosci. Dlugo nie bylo rozdzialu, ale warto bylo czekac. Kocham Cie i czekam na wiecej <3
OdpowiedzUsuńBoski ciekawe co Justin zrobi i kiedy ona powie ze go kocha
OdpowiedzUsuńMIAZGA! NO MIAZGA! KOCHAM CIĘ, KURDE! ♥ I KOCHAM TE OPOWIADANIE! Rozdział jest Boski!
OdpowiedzUsuńNO jasne ze bedziemy czytac ! z niecrpliwoscia czekalam na nastepny ale wiadomo ze masz swoje zycie, genialne jak Justin sie zmienil... i jak Lana sie zmienila. Niesamowite ! czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńbędziemy czytać! i jest taki, jaki byśmy chcieli też<3 niesamowite<3
OdpowiedzUsuńBosh w końcu wróciłaś !
OdpowiedzUsuńCieszę się i to bardzo. Rozdział mi się bardzo podoba :)
mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli czekać aż tyle, bejbe, CHOCIAŻ było warto, naprawdę!:D nie mam pojęcia dlaczego, naprawdę, nie pytaj mnie o to (xD), ale momentami Twój Justin przypomina mi Christiana Grey'a (tak, czytam ostatnio-może to dlatego). Ale ogólnie jest mega, tak jak zawsze:D:D czekam niecierpliwie na kolejny rozdział:D buziaki:*:*:* [random-way.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńWOW! Dzisiaj weszłam pierwszy raz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńtak siedzę i czytam i ja pierdziela, to opowiadanie jest dobre. Ba, bardzo dobre. Okej, prawie dostałam orgazmu czytając sceny w poprzednich rozdziałach mrr hahaha :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na oceny-opowiadan.blogspot.com. Właśnie opublikowałam ocenę Twojego opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńSuper :p Denerwuje mnie troszeczkę kursor
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że docenisz poświęcony czas i odwdzięczysz się na moim blogu w postaci komentarza pod rozdziałem III
http://exclaimhere.blogspot.com/
hey kiedy następny rozdział bo się doczekać nie mogę? Jesteś świetna w tym co robisz! opowiadanie na medal, bardzo wciągające! A.
OdpowiedzUsuń-Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
OdpowiedzUsuńTrzyma kciuki i życzę weny.
----
Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu.
wchodzę codziennie i sprawdzam czy dodałaś jakiśc nowy rozdział a tu cisza i na twoim drugim blogu też cichutko... TĘSKNIE!!! Dodaj coś, na pewno wymyślisz jakiś super rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/
omnomnomnomnom nie rób tego nie odchodź jeśli już nie bd pisać napisz daj jakiś znak życia ;/
OdpowiedzUsuń