poniedziałek, 22 kwietnia 2013

10. Ile może być krzyku w milczeniu?

       Przelotnie spojrzałam w lustro i wolna dłonią przeczesałam wypłowiałe włosy. Westchnęłam głośno i mocniej ścisnęłam zrulowany banknot. Potrząsnęłam energicznie głową i pochyliłam się do równo usypanych dwóch kresek kokainy;  wciągnęłam jedną najpierw do lewej dziurki, a potem drugą do prawej i pociągnęłam nosem by wszystko bez problemu prześlizgnęło się do gardła. 
       Odetchnęłam z ulgą czując gorzki smak i poczułam się gotowa by opuścić pokój. Powoli, ciągnąc nogę za nogą weszłam do kuchni, gdzie siedziała Dani i paliła papierosa, bezceremonialnie strzepując popiół na podłogę.
 - Jak ty możesz tak niszczyć własne mieszkanie? – Zagadnęłam niby od niechcenia łapiąc za kupek z czarną kawą.
       Upiłam sporego łyka i skrzywiłam się. Zbyt mocna i gorzka, a serce i tak już kołatało mi się w piersi jak szalone. Cudowny przypływ energii przetaczał się i rezonował w moim ciele, dając mi siłę, dając mi motywację.
 - Co to za pytania? – rzuciła zdziwiona. – Nie płacisz żadnych pieprzonych pieniędzy więc co się rzucasz?
 Wywróciłam oczami i nie skomentowałam jej nieuzasadnionego wybuchu, tak było lepiej. Nie było najmniejszego sensu drażnić Dani, która od kilku dni i tak chodziła wściekła. Nie chciałam się zastanawiać nawet, co ją tak drażniło. Nasze stosunki nie były aż tak zażyłe, więc po co miałam to wiedzieć?
 - A tak przy okazji mogłabyś trzymać Biebera z dala od Boba? Te namolne laski, które wyrzucają pod jego adresem wszystkie możliwe błogosławieństwa, zaczęły się przystawiać do mojego faceta! – Skrzywiła się i obrzuciła mnie jedną ze swoich min. Teraz wyglądała bardzo nieprzyjemnie, jak harpia.
 - Przecież wiesz, że nie mam wpływy na Justina – wywróciłam oczami i wstałam od stołu, gdyż zobaczyłam, że brunetka właśnie otwiera usta.
 Ostatnie czego w tej chwili potrzebowałam to tyrady w wykonaniu Dani Sticks.
  Klatka schodowa w kamienicy Dani była bardzo spokojnym miejscem. Nie kręciło się tu zbyt wielu ludzi, gdyż większość przebywała w mieszkaniu zbyt pijana lub naćpana by wyjść na zewnątrz. To była moja idylla, gdzie mogłam spokojnie usiąść wziąć głęboki oddech lub po prostu ćpać do upadłego nie myśląc o tym, że zaraz wyskoczy Bob i przyśle mi któregoś ze swoich kolegów.
       Łomot wprawił mnie w niemałe osłupienie. Zerwałam się na nogi i przez barierkę wychyliłam się by sprawdzić, co dzieję się piętro niżej. Skrzywiłam się widząc szatyna prowadzącego na wpół przytomną dziewczynę, która słodko szczebiotała jego imię.
 Zemdliło mnie.
 - Lana? – Chłopak uniósł wzrok słysząc moje warkniecie, a ja odruchowo mając nadzieję, że mnie jednak nie zauważy cofnęłam się. Byłam przesiąknięta myślą, że skoro mnie nie widać, to tak naprawdę nie istnieje.
 Znów usiadłam na schodkach i wsunęłam do ust papierosa. Srebrną zapalniczką przypaliłam go i zaciągnęłam się mocno. Smak tytoniu i czucie dymu w ustach zdecydowanie nie należały do moich ulubionych odczuć, ale były kolejnym uzależnieniem a ja potrzebowałam nowych bodźców – czegoś, co wprawi moje ciało w drżenie.
 - Czy ty się chowasz? – Warknął szatyn stając obok mnie i taksując moją twarz przenikliwym spojrzeniem.
 - Przed tobą? – zakpiłam
 - Daj spokój Lana od kilku dni mnie unikasz i oboje doskonale wiemy dlaczego.
 Bo powiedziałeś mi coś, co nigdy nie powinno wyjść z twoich ust? Miałam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, ale ostatecznie przygryzłam wargę tłumiąc w ten sposób złość. Nie mogłam mu jednak tego powiedzieć, moje postanowienie o ignorowaniu jego osoby było teraz jedynym wyjściem. Słowa, które do mnie wypowiedział były najgorszymi na jakie mógł się zdobyć. Do diaska czy on naprawdę nie mógł się powstrzymać? 
Ile może być krzyku w milczeniu?
 - Masz zamiar tak milczeć? – rzucił i zupełnie bez zaproszenia przysiadł się na schodku obok mnie.
 - Nie masz innych zajęć oprócz dręczenia mnie? – Wywróciłam oczami nawet na niego nie patrząc.
       Z jednej strony potrzebowałam by był obok, po prostu poczucie jego obecności dawało mi siłę. Z drugiej zaś działał na mnie jak paralizator zwłaszcza po tym jego niedorzecznym wyznaniu. No bo czym ono było? Zdecydowanie nie było prawdą, ot tak wypowiedziane słowa, które miały mi w jakikolwiek sposób pomóc uporać się z poczuciem winy. Tyle, że ja nie czułam się winna. Byłam ćpunką, która już dawno temu wyzbyła się wszelkich ludzkich odruchów, a już na pewno uczuć. Nie byłam słodką dziewczyną zdolną do miłości. Na sam dźwięk tego słowa wzdrygałam się.
 - Lana, czy ja naprawdę chcę od ciebie zbyt wiele? – Rezygnacja w jego głosie była wyczuwalna. Cholera, uparty jest.
 - No więc słucham powiedz mi, czego ode mnie chcesz – rzuciłam sucho, a na moich ustach zagościł sardoniczny uśmiech, nie mogłam się powstrzymać.
 - Żebyś jakkolwiek skomentowała, to co ci powiedziałem – zjeżył się lekko.- Na Boga powiedz cokolwiek.
 Mam kilka możliwości: a) uciec stąd i dalej go ignorować; b) wytłumaczyć mu wszystko, a następnie cieszyć się spokojem; c) błagać by dał mi spokój, zabrać swoje rzeczy i wrócić na ulicę. Która z możliwości jest najlepsza?
 - Nie teraz – Warknęłam w końcu i bez ostrzeżenia wstałam i wróciłam do mieszkania.
  ~*~
        Tępy ból z tyłu głowy obudził mnie z niespokojnego snu. Rozglądałam się powoli po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Wygląda jak stary magazyn. Ściany z czerwonej cegły pomalowane na biało, drewniane podłogi i dziwny ostry, nieprzyjemny zapach. Panujący półmrok otępiał moje zmysły i przez moją głowę przeleciała jakaś nieuchwytna myśl. Skrzywiłam się kiedy uciekła w zapomnienie, nie dając się nawet zidentyfikować. Westchnęłam głęboko i podniosłam się z materaca, kiedy stanęłam na nogach zakręciło mi się w głowie. Syknęłam przez zaciśnięte zęby i złapałam się za głowę, czując ból. Jak się spodziewałam na ręce była krew, a wnioski nasunęły się same.
 - Wstałaś już królewno? – Oczy o niemal nie wypadły mi z orbit, kiedy w progu zobaczyłam Boba.
 - Co ty tu … robisz? – Wydukałam przerażona. Miliard myśli nagle zaczęły bombardować mój umysł na skutek czego głowa zabolała jeszcze mocniej. Pobił mnie?
 - Zbieraj się Dani i Bieber już warują, że cię nie ma – powiedział, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
 - Najpierw mi powiesz, co to wszystko ma znaczyć?
 Ryknęłam zła i zaparłam się na nogach czując szarpnięcie. O nie, tym razem tak łatwo ci nie pójdzie. Założyłam ręce na piersi i zmarszczyłam czoło czekając na wyjaśnienia. Serce waliło mi w piersi jak szalone, a krew dudniła w uszach. Czułam, że zaraz mogę się zatoczyć i zaliczyć spektakularny upadek na twardą podłogę.
 - No załatwiałaś nam towar, nie pamiętasz? – zaśmiał się i nie czekając na moja odpowiedź kontynuował. – Zapoznałem cię z kilkoma moimi kumplami i bawiłaś się całe trzy dni. Gdyby pytała o to Dani, albo ten twój kochaś masz mówić, że grzałaś z jakimiś innymi ćpunami na Greenpoint i po prosu wpadłaś w ciąg, jasne?
       Jego ton nie znosił sprzeciwu, a ręce mocno zaciskające się na moich nadgarstkach jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym, że nie mam innej możliwości, jak tylko się zgodzić. Mój Boże, kiedy stałam się taką wielka kupą nieszczęścia i w dodatku wypraną z własnej woli i zupełnie uległą? Nie wiem jak będę mogła spojrzeć na siebie w lustrze.
 - Po prostu zamknij się, zabierz mnie do tego cholernego domu i nie zbliżaj się do mnie – na jego szczęście, miał w sobie chociaż krztę wstydu i nie roześmiał mi się w twarz, co sugerował uśmiech, który błąkał się po jego twarzy.
  ~*~
  - Powiesz mi wreszcie coś sensownego oprócz „daj spokój Dani, boli mnie głowa"? – Syknęła zła i uporem wpatrywała się we mnie. Niemal kuliłam się pod jej ostrym spojrzeniem, ale wolałam milczeć i tylko po nosem rzucać przekleństwa. 
             Dani była dociekliwa i spostrzegawcza, od razu wyczuwała kłamstwo, którego swoją drogą nienawidziła. Spokojnie mogła zostać detektywem, umiała wyciągać z ludzi informacje. A ja nie mogłam jej powiedzieć zupełnie nic, gdyż i tak nie uwierzyłaby mi w ani jedno słowo. Była zbyt zaślepiona Benem, który karmił ją kłamstwami, a ona łykała je bez żadnych sprzeciwów.
 Dziwne?
 - Czy proszę cię na prawdę o tak wiele? Odrobina spokoju nic więcej. To nie jest coś czego nie możesz zrobić – rzuciłam zła i wykończona jej tyradami i przesłuchaniem.
 - Lana nie było cię trzy dni w domu, w końcu wracasz pobita i skrajnie wycieńczona i próbujesz mi wcisnąć, że ćpałaś gdzieś na Brooklynie? Błagam cie nie rób idiotki z siebie i ze mnie.
 - Dani możesz nas zostawić samych? – Nie wiem skąd między nami pojawił się Justin.
             Jego wyraz twarzy był dziwny, ale zapuchnięte i podkrążone oczy jednoznacznie wskazywały ze był wykończony. Fizycznie i psychicznie. Dani widząc jego minę bez szemrania opuściła kuchnię, tylko przy wyjściu obdarzyła mnie miną mówiącą „nie wiem jeszcze jak, ale wyciągnę od ciebie prawdę Collns”. Pokręciłam głową niedowierzając w to, co się koło mnie dzieje. Czy oni wszyscy rzeczywiście się o mnie martwili?
 - Dzięki – mruknęłam w końcu i patrzyłam na moje dłonie, gdyż twarz szatyna w tej właśnie chwili była obiektem nie osiągalnym. Nie umiałam podnieść wzroku i skonfrontować się z nim.
 - Nie ma za co, wiem jaka ona potrafi być. – wzruszył ramionami. – Ale błagam cię powiedz mi, co się z tobą działo. Wiem, że Bob musiał maczać w tym swoje palce. – Było mu ciężko, czułam to, słyszałam w jego głosie. Aura radości i pewności siebie, którą zazwyczaj wokół siebie roztaczał teraz opadła i stał naprzeciw mnie. Bezradny, błagając mnie o prawdę.
 Może jednak warto?
 - Sama nie wiem, co się stało …mało pamiętam – Wyrzuciłam w końcu z siebie
 - Jak to?
 - Nie wiem naćpana byłam …a on …oni mnie wykorzystali, chyba, nie wiem! – Oczy mi zaszły mgłą.
 Czy ja płakałam?
             Silne ramiona owinęły się wokół mnie, a wszystkie zapory jak na zawołanie puściły, a ja pierwszy raz od wielu, wielu lat zaczęłam szlochać. Łzy płynęły jedna za drugą a głuchy jęk rozchodził się po pomieszczeniu. Trzęsłam się targana wszystkimi możliwymi emocjami, które przez ten cały czas kumulowały się we mnie.
 - Powiedz mi co on ci zrobił – warknął Justin i poczułam jak jego ciało się spina. Czy to moja wina? 
 - On kazał mi uprawiać seks …za ćpanie – Boże, powiedziałam to, co gorsza jest mi z tym lżej. Mam mętlik w głowie.
 - Co?! – Ryknął, a mnie wzdłuż kręgosłupa przeszedł dreszcz. – Zabiję go!
 Odsunął się ode mnie i zrobił duży krok w stronę drzwi. Stałam jak słup, nie zdolna do ruchu. Chciałam coś zrobić, musiałam.
 - Nie! – pisnęłam w końcu, a mój głos był nienaturalnie wysoki.
             Justin zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie spod rzęs. Był zdziwiony i skonsternowany. Wystarczyło mi kłótni i bijatyk na najbliższą dekadę. Chcę tylko ciszy.
 - Nic nie rób, po prostu chodź tu i mnie przytul. Mocno – jęknęłam żałośnie mając nadzieję, że mnie posłucha.
 Tak jak myślałam, posłuchał mnie. Zamknął mnie w swoich objęciach, a ja stałam i wdychałam jego uderzający do głowy zapach. Świdrował mnie i wprawiał w przyjemny błogostan. Tego mi było potrzeba, chwili wytchnienia i jego ramion mocno mnie trzymających.
 - Wiem, że mnie nie kochasz, ale ja będę cierpliwy i w końcu nastanie czas, że odwzajemnisz moje uczucia. – Szepnął głosem przepełnionym zarówno zmysłową obietnicą jak i groźbą.
~*~
 Nie było mnie tu miesiąc, wiem o tym i przepraszam z całego serca. Miałam masę problemów i rzeczy do zrobienia. Rozdział pisałam kawałkami, ale wyszedł jak chciałam. Nieskromnie powiem, ale jest dobry taki jak chciałam.
Mam nadzieję, że wybaczycie i będziecie czytać, prawda? 

17 komentarzy:

  1. kocham tego bloga, świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest cudowny. Krotki, ale bardzo, bardzo dobry. Jejku jaki ludzki ten rozdzial. Duzo emocji, uczuc, milosci. Dlugo nie bylo rozdzialu, ale warto bylo czekac. Kocham Cie i czekam na wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ciekawe co Justin zrobi i kiedy ona powie ze go kocha

    OdpowiedzUsuń
  4. MIAZGA! NO MIAZGA! KOCHAM CIĘ, KURDE! ♥ I KOCHAM TE OPOWIADANIE! Rozdział jest Boski!

    OdpowiedzUsuń
  5. NO jasne ze bedziemy czytac ! z niecrpliwoscia czekalam na nastepny ale wiadomo ze masz swoje zycie, genialne jak Justin sie zmienil... i jak Lana sie zmienila. Niesamowite ! czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. będziemy czytać! i jest taki, jaki byśmy chcieli też<3 niesamowite<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bosh w końcu wróciłaś !
    Cieszę się i to bardzo. Rozdział mi się bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli czekać aż tyle, bejbe, CHOCIAŻ było warto, naprawdę!:D nie mam pojęcia dlaczego, naprawdę, nie pytaj mnie o to (xD), ale momentami Twój Justin przypomina mi Christiana Grey'a (tak, czytam ostatnio-może to dlatego). Ale ogólnie jest mega, tak jak zawsze:D:D czekam niecierpliwie na kolejny rozdział:D buziaki:*:*:* [random-way.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. WOW! Dzisiaj weszłam pierwszy raz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  10. tak siedzę i czytam i ja pierdziela, to opowiadanie jest dobre. Ba, bardzo dobre. Okej, prawie dostałam orgazmu czytając sceny w poprzednich rozdziałach mrr hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na oceny-opowiadan.blogspot.com. Właśnie opublikowałam ocenę Twojego opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super :p Denerwuje mnie troszeczkę kursor

    Mam nadzieję, że docenisz poświęcony czas i odwdzięczysz się na moim blogu w postaci komentarza pod rozdziałem III

    http://exclaimhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. hey kiedy następny rozdział bo się doczekać nie mogę? Jesteś świetna w tym co robisz! opowiadanie na medal, bardzo wciągające! A.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
    Trzyma kciuki i życzę weny.
    ----
    Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
    Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  15. wchodzę codziennie i sprawdzam czy dodałaś jakiśc nowy rozdział a tu cisza i na twoim drugim blogu też cichutko... TĘSKNIE!!! Dodaj coś, na pewno wymyślisz jakiś super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na mojego bloga:
    http://justinpamelalove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. omnomnomnomnom nie rób tego nie odchodź jeśli już nie bd pisać napisz daj jakiś znak życia ;/

    OdpowiedzUsuń